31 sty 2016

[Sto Odcieni Bieli] Rozdział XVII










Ludzie mówią, że kiedy jesteś zakochany to cały świat wydaje się bez wad. Kolorowy,  bajeczny i szczęśliwy. Wydaje się wspaniały. Dla mnie wcale tak nie było. Byłem świadomy, że mimo szczęścia gdzieś tam czai się ponury świat, świat, który potrafi stłamsić, zabić, zniszczyć do samego serca.


Dlatego byłem ostrożny.


Mimo tylu odcieni bieli.








Poranne słońce powoli wdarło się na moją bladą skórę. Usłyszałem śpiew ptaków, powiew wiatru, głuche szepty trawy. Uśmiechnąłem się otwierając oczy, a moim oczom ukazał się biały sufit.


Sehuna  nie było obok mnie. Zakładałem, że już wstał i nie chciał mnie budzić. Wczoraj po akcji w biurze zabrał mnie do siebie i od razy zasnąłem wykończony intensywnością wrażeń.


Wstałam i westchnąłem głośno. Budzenie się w jego sypialni było takie cudowne. Wymarzone. Poszedłem do salonu. Z kuchni dobiegły dźwięki radia. Leciało the Beatles. Czułem się tak świetnie.


-Sehun-ah? - zawołałem,a on znikąd pojawił się za mną i pocałował moje ramię. Odwróciłem się i złączyłem nasze usta w pocałunku.


Moje funkcje oddechowe znów gdzieś zginęły.


-Dzień dobry - wyszeptałem.


-Dzień dobry - odpowiedział przytulać mnie - jak się czujesz?  


-Wspaniale. -odpowiedziałem z uśmiechem.


-To dobrze.


-Dlatego?


-Moi rodzice organizują dziś rodzinne spotkanie i zabieram cie ze sobą.


Prawie dostałem ataku serca.
Co kurwa.


-Sehun, czekaj - Odsunąłem się od niego - Zabierasz mnie ze sobą do swoich rodziców?  


-No tak -uśmiechnął się - Chcę żebyś ich poznał.


-I co im powiesz? Coś w stylu: Poznajcie, to jest Luhan i jest moim uległym? Sehun, proszę cię. -zaśmiałem się histerycznie.


-Nie, powiem im, że jesteś moim chłopakiem. - uśmiechnął się ciepło.


-Tak, jakbym nim był.


-A nie jesteś?  


Spojrzałem na niego. Jeśli to był szczęśliwy dzień, to było to dziwne.


-Luhan, - chwycił moje dłonie - Nie ma znaczenia kim dla siebie jesteśmy w innych oczach, tak?  Ważne, że sami wiemy że nam na sobie zależy.


Odetchnęłam głęboko.


-Kochanie - pocałował moje czoło. - Jesteś dla mnie najważniejszy i jeśli chce przedstawić cię moim rodzicom, to zrobię to. Nie masz nic do gadania.


Uśmiechnąłem się delikatnie i objąłem go mocno. Szczęście.


-W porządku? - zapytał.


Kiwnąłem głową.


-A teraz chodź, zjemy śniadanie - chwycił moją dłoń i pociągnął mnie w stronę kuchni. Kazał usiąść mi przy barze kuchennym.


Fakt, że Sehun był dobrym kucharzem, był niezaprzeczalny dlatego tylko czekałem aż przygotuje coś pysznego.


Jeśli tak miało wyglądać moje życie -cieszyłem się. W pewnym sensie mogłem nawet stwierdzić, ze wszystko się ułożyło. Było to dość ryzykowne stwierdzenie, ale chciałem żeby było prawdą.  Może było, a może nie.


Bałem się spotkania z rodzicami Sehuna. To samo w sobie mnie przerażało. Ale były też tego dobre strony. Mogłem lepiej go poznać. Jego rodzice za pewne są bogatymi, pięknymi ludźmi. Tego byłem pewien, ale wiedziałem też że każda matka kocha rozmawiać o dzieciństwie swojego dziecka. Liczyłem, że to w jakiś sposób sprawi że nie będę czuł się obco. Liczyłem, że będę miał większą wiedzę o tym co siedzi w jego głowie. Musiałem go poznać.


Sehun przygotować jakieś dziwne coś co wyglądało jak warzywa. Osobiście nie byłem wielkim fanem warzyw. Kochałem jeść mięso, więc skrzywiłem się lekko, na co Sehun wywrócił oczyma. Okazało się jednak, że danie było jadalne, a nawet mi smakowało. Takie cuda potrafił zdziałać tylko Oh Sehun.


Godzinę później Sehun pojechał do firmy zostawiając mnie u siebie w domu. Miał przyjechać po mnie o osiemnastej, ponieważ na dziewiętnastą była umówiona kolacja u jego rodziców. Na samą myśl o tym dostawałem gęsiej skórki.


Przez ten cały dzień robiłem wszystko, aby tylko  o tym nie myśleć. Posprzątałem, umyłem się dwa razy, ugotowałem sobie obiad, wyczesałem psa, podlałem kwiatki, wyrzuciłem śmieci, pościeliłem łóżka, a nawet podlałem kwiatki w ogródku.


Ale mimo to gdzieś w tej mojej podświadomości odczuwałem strach. Spotkanie z rodzicami osoby, którą kochasz całym sercem jest czymś niezwykłym w każdym szczególe. Jacy oni mogli być? Czy mnie polubią? Czy mnie zaakceptują? To były tylko góry lodowe pytań, jakie kłębiły się w mojej głowie. po prostu cholernie się bałem.


Ale mój strach szybko zniknął, kiedy Sehun przyjechał, elegancko ubrany, wyglądając najpiękniej jak tylko potrafił, a ja znów wyglądałem przy nim okropnie.


Uśmiechnął się do mnie, otwierając drzwi samochodu.


-Luhan? - zawołał moje imię, kiedy ruszyliśmy.


-Hm?


-Nie denerwuj  się, wiesz. Moi rodzice są kochani i uwierz, polubią cię. Oni lubią wszystkich. Są najlepsi. Głowa do góry, hm?


Zaśmiałem się lekko.


-W porządku! Ale jeśli mnie nie polubią tooooo będę cię obwiniał.


Pokręcił tylko głową rozbawiony, a potem zatopiliśmy się w przyjaznej ciszy.


Droga, którą przemierzaliśmy troszkę mi się dłużyła. Wyjechaliśmy poza centrum miasta na obrzeża, gdzie teren momentalnie się zmienił. Wysokie drzewa,  leśna droga i naprawdę pięknie zachodzące słońce. To wszystko było tak piękne i cudowne.


Wiedziałem również, czego się spodziewać po miejscu, w którym mieszkają rodzice Sehuna. To nie tak, że byli od niego inni, więc widok willi pod którą podjechaliśmy wcale mnie nie zaskoczył. Ale była ona naprawdę śliczna, w stylu gregoriańskim, masywna i taka królewska, że aż zacząłem się jeszcze bardziej bać.


-Nie bój się - wyszeptał Sehun do mojego ucha - Wszystko będzie w porządku, obiecuję.


A potem poprowadził mnie w stronę drzwi, które otworzyła nam jakaś pani i wywnioskowałem, że po prostu tutaj pracuje.


-Dobry wieczór, Panie Oh. Państwa rodzice już na was czekają. - powiedziała grzecznie i pokłoniła się, a potem zniknęła w jednym z pomieszczeń.


Sehun jeszcze raz na mnie spojrzał i uśmiechnął się lekko, aby podnieść mnie na duchu.


Próbowałem także się uśmiechnąć, ale gula w gardle była zbyt wielka. Czułem jak pocą mi się dłonie.


Weszliśmy do dużego salonu, gdzie było kilka ludzi, nawet nie byłem w stanie ich ogarnąć.


-Sehun! - krzyknęła jakaś kobieta i o boże, wiedziałem, że to jego mama.


Wyglądała przepięknie jak na swój wiek. Ubrana elegancko i dostojnie, ale jej wyraz twarzy był taki łagodny, że nagle cały strach ze mnie zniknął. Uśmiechnęła się do nas szeroko.


-Mamo - powiedział Sehun i pocałował ją w oba policzki, a potem odwrócił się w moją stronę. - To jest Xi Luhan, mój chłopak.


Dlaczego to tak cudownie brzmiało.


-Bardzo miło mi cię poznać - jej głos był taki kojący, a jej dłoń, która uścisnęła moją taka miła, że naprawdę, w jakiś niemożliwy sposób - poczułem się jak w domu.


-Mi również. - zaśmiałem się delikatnie, aby być miłym i grzecznym. Pierwsze wrażenie jest zawsze najważniejsze.


-Proszę, chodźcie dalej.


Poszliśmy za nią i mimo wszystko znów spłynął na mnie strach.


Ojciec Sehuna.


Wiele o nim słyszałem, wiele wiedziałem, ponieważ to on był założycielem TRX Entertainment i po prostu tego człowieka nie można było nie znać.


Ale kiedy stanął przede mną zrozumiałem także jak bardzo ludzie czasem mylą się co do osobowości. Uśmiechnął się do nas przyjaźnie, przywitał z Sehunem, a potem ze mną.


Nie było to straszne, krępujące, czy zawstydzające. To było naturalne i gdzieś w sobie poczułem dumę, że przyjął mnie w taki normalny sposób.


Kiedy mieliśmy siadać do stolika nagle zatrzymałem swoje ruchy. Zobaczyłem go.
Kim Jongina, który rozmawiał z jedną z ciotek Sehuna, które swoją drogą podobno przyjechały do Seulu z Ameryki, aby odpocząć.


Co do jasnej cholery robił tutaj Kim Jongin? Na spotkaniu rodzinnym państwa Oh?
Spojrzałem się na Sehuna pytającym wzorkiem i usiadłem obok niego przy wielkim stole zastawionym smakołykami i wykwintnymi potrawami.


Kącik jego ust tylko drgnął w odpowiedzi. Zakładałem, że wytłumaczy mi wszystko, kiedy będziemy sami.


Jongin usiadł do stolika po drugiej stronie, bliżej ojca Sehuna. Kiedy jego wzrok spoczął na mnie, spiąłem się i chwyciłem pod stołem dłoń Sehuna, który pogłaskał moje kolano. Kim Jongin nie wyglądał na złego, bardziej na zdziwionego, tak. Wyglądał jakby ktoś oblał go wiadrem zimnej wody. Był naprawdę zaskoczony.


Nie chciałem się na niego patrzeć, wiec szybko odwróciłem wzrok i zacząłem słuchać jak mama Sehuna opowiada o swojej pracy. Wszystko, aby nie myśleć o Kim Jonginie.


Swoją drogą opowieść mamy Sehuna była naprawdę interesująca. Była dyrektorem firmy produkującej markę odzieży. Miałem wrażenie, że rodzina Sehuna jest bardziej bogata nic Obama.


Kilka minut później podano kolację. Czułem się jak w drogiej restauracji do których zabierał mnie Sehun. Wszystko było tak pięknie podane, bogate i co najważniejsze - przepyszne. Ktokolwiek to ugotował był mistrzem.


-Lee jest naszą kucharką od ponad dziesięciu lat - poinformowała mama Sehuna - Ma prawdziwy talent.


Zgodziłem się z nią biorąc dokładkę.


Kolacja minęła bardzo miło. Wręcz za spokojnie, ale byłem z tego powodu niezwykle szczęśliwy.


Mimo tego osoba Jongina wciąż mnie interesowała. Obserwowałem go jednak z daleka szukając jakiegoś znaku, który by tłumaczył jego obecność, ale nic takiego się nie stało.


-Więc...Jak się poznaliście? - to pytanie zbiło mnie z tropu i błagałem, aby Sehun na nie odpowiedział.


-Więc… - uśmiechnął się szeroko - Luhan pracował w Kim Records. Najpierw zobaczyłem go na konferencji, a potem przyszedł do mnie z papierami i jakoś tak to się stało.


Chciałem się schować, ponieważ przypomniały mi się te wszystkie momenty. Były zapisane bardzo głęboko w mojej pamięci i w pewien sposób chciałem je dla siebie zatrzymać. Były tylko moje.


-Cieszę się, że jesteś z kimś takim jak Luhan -prawie się zakrztusiłem sokiem. -  Luhan wygląda na bardzo porządną osobę.


-I nią jest. - Sehun szybko potwierdził. - Jest cudowny.


Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem jego uśmiech.


Powinienem być zawstydzony, ale nie byłem.


Byłem szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy.




Pożegnaliśmy się ze wszystkimi około jedenastej, podziękowałem wszystkim grzecznie, a mama Sehuna powiedziała, że koniecznie musimy ich częściej odwiedzać. Oczywiście obiecałem, że tak będzie.


Kiedy byliśmy już w samochodzie w drodze powrotnej pierwsze co przyszło mi do głowy, to pytanie o Jongina.


-Sehun...Dlaczego on tam był?


Nie odpowiadał mi przez długi czas.


-Wiesz, w naszym życiu są takie sytuacje, których żałujemy, tak. Jest nam ciężko, popełniamy błędy i żyjemy z ich brzemieniem. Trudno nam o nich zapomnieć.


-Dlaczego mi to wszystko mówisz?


Zawahał się chwilę z odpowiedzią.


-Jongin jest moim bratam.






A/N: A teraz wracam do nauki. Nie wiem, kiedy coś się pojawi.

11 komentarzy:

  1. Jak Cię tu dawno nie było! Tęskniłam w sumie za tym opowiadaniem. Ucz się pilnie, ale dbaj też o nas, oki? ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Boze ty żyjesz 😍😍😍 jej
    Brakowało mi tego opo T.T
    ....ostatnie czego bym się spodziewała to tego, że jongin będzie jego bratem ;;;;;;;;;.....
    Zgadzam się z komentarzem wyżej ^
    Informuj nas choć, że żyjesz ;;
    Hwaiting w nauce ^°^

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo tęskniłam za tym opowiadaniem, brakowało mi jego ♡ Wyszedł jak zwykle świetnie. Bez żadnych niedociągnięć. Mam nadzieję jednak, że za kolejnym nie będę musiała czekać tak długo... Życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. KKK wiedziałam że on się okaże być jego bratem, czemu ja to wiedziałam..

    OdpowiedzUsuń
  5. Za każdym razem mnie zaskakujesz..za każdym razem dowiaduje się czegoś nowego oraz odczuwam emocje, które nigdy wcześniej się nie pojawiały..jak ty to robisz? Przez sposób w jaki piszesz potrafię wczuć się w bohatera..jesteś niesamowita.
    Zauważyłam tylko parę literówek, ale tak to wszystko jest piękne.
    Sehun bratem jongina?..nigdy..po prostu nigdy nie spodziewałabym się takiego zwrotu akcji..Co teraz zrobi luhan? Czy to coś zmieni? Czy sehun mu to wszystko wytłumaczy? Co zrobi Jongin? Czy będzie próbował zniszczyć związek sehuna i luhana? - te wszystkie pytania krążą mi po głowie i nie dają spokoju..Najlepsze jest to, że sama nigdy się tego nie dowiem. Tylko ty jesteś w stanie ukazać mi dalsze losy ich życia..to piękne. To jest po prostu piękne.
    Nie mam nic więcej do dodania. Ucz się pilnie, miej wenę, ale nie zaniedbuj swoich obowiązków. Mam nadzieję, że wszystko będzie się układało po twojej myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeden z najbardziej...głębokich komentarzy jakie dostałam w ostatnim czasie i aż mi się oczka zaszkliły, bo to takie uczucie, że jednak ktoś to dalej czyta i czeka. I dziękuję Ci bardzo.

      Usuń
  6. Witam.
    Wpadłam na Twój blog stosunkowo niedawno, bo niespełna tydzień temu. Zazwyczaj, jeżeli nie mam do powiedzenia samych miłych rzeczy staram się nie odzywać, lecz dzisiaj... cóż pozwolisz, że wyrażę własne zdanie. Zacznę może od czegoś przyjemniejszego, mianowicie chce Ci powiedzieć, iż bardzo podobna mi się wygląd Twojego bloga. Jest przejrzysty, wszystko można w nim znaleźć i ogólnie... to głównie on sprawił, że zostałam tu na dłużej. Choć co chwila muszę wyłączać playliste, która doprowadza mnie do szału to ogólnie wygląd bloga jest przecudowny. Ale do rzeczy, mianowicie do treści.
    Mam wrażenie, że nie przemyślałaś tego opowiadania, akcja dzieję się bardzo szybko, nie rozumiem tego, dlaczego Luhan tak szybko się w nim zakochał. Nie widzę w ich relacji tej miłości, która by mnie porwała. Widzę jedynie Luhana, który po jednym pocałunku i po ujrzeniu Sehuna nagle zapragnął spędzić z nim resztę życia. Jak dla mnie mocno przesadzone było nawet to opieranie się. Luhan wcale nie ma tu pyskatego charakteru, jest bardzo uległy i ja osobiście zaczęłam powoli liczyć na to, aby Sehun się nie wahał wykorzystał go i zostawił. Wtedy może Lu naprawdę by zrozumiał, co to znaczy być zranionym, a nie... gość odesłał go na jakiś tam okres czasu (nie pamiętam ups), bo po zobaczeniu go najprawdopodobniej się zakochał. No... wtf.
    Puentując, fabuła może byłaby i dobra, ale sam sposób jej wykonania wydaję mi się dość płytki. Dialogi są wymuszone, a Sehun zachowuję się, jakby musiał brać odpowiedzialność za miłość Luahana. Po prostu tego nie widzę. Przeczytałam owszem, oceniłam owszem, i nie po to, aby w jakiś sposób Cię zdołować, tylko raczej po to, abyś przemyślała do czego dążysz. Możliwe, że masz cudowny plan i to ja Ciebie nie doceniam, jednak... nie masz wrażenia, że to wszystko dzieje się po prostu za szybko i nie ma w tym uczuć? Przemyśl to, tylko o tyle proszę.
    Miłego dnia.
    Lyco ~ Ris.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiadanie to odskocznia od moich angstów, które są aż za głębokie i akuart Sto Odcieni Bieli to zwykła komedia napisana, bo przegrałam zakład i mówiłam o tym setki razy i wszędzie to podkreślam, ale cóż. Bo lol, wiesz. To ff to taka bajeczka. I w sumie jestem trochę zła za ten komentarz, bo na tym blogu są ff, które naprawdę warto przeczytać, a wszyscy mnie oceniają po SOB i aha, fajnie, że zamaist np. Ciepła Twojego Oddechu czytają to gówno, które piszę dla rozrywki, ale ok. Rozumiem.

      Usuń
  7. Jezu, cudowne jest to opowiadanie <3 Mam nadzieję że będą następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy