21 lut 2015

[Sto Odcieni Bieli] Rozdział III





     Przełknąłem głośno ślinę, a świat zewnętrzny jakby przestał być ważny. Gdzieś w mojej głowie brzmiały słowa mojej matki, która kołysała mnie do snu, gdy byłem niemowlakiem.

     Przeszywał mnie przenikliwym spojrzeniem, które wysłało sygnały do każdej nawet najbardziej lodowatej komórki ciała.

     Pięcioletni ja, biegający na boisku do piłki nożnej. Wołałem: „Wygraliśmy!”

     Przeprosił swoich towarzyszy rozmowy i poprawił lewą ręką czarną muszkę.

     „Kochanie, nie możesz bić innych dzieci.” – mówiła moja mama, gdy pobiłem się w szkole z kolegą z sąsiedztwa.
     Odgarnął grzywkę, która niesfornie wpadała mu do oczu.

     Odetchnąłem głośno.

„Naprawdę chcesz wyjechać?” – pytała babcia.  „Tak, chcę. Jestem tego pewny.” – odpowiadałem.

     Ruszył w moją stronę, powoli schodząc ze schodów. Jego mina była nieodgadniona. Nie potrafiłem nic z niej wyczytać.

     „Ze związkami, czy miłością jest tak, że albo kończysz ze złamanym sercem, ale podcinasz sobie żyły.” – mówił Tao, gdy odwiedzaliśmy knajpy po nocach i piliśmy do nieprzytomności. – „Jest też opcja, że będziesz tym, który się na nic nie zgadza. Wiesz, facetem, prawdziwym.” 

     Pan Lodowaty stąpał tak delikatnie.

„Nie możesz kochać laski, która będzie się ciebie bała , stary, to masakra. No chyba, że jesteś gejem. Wtedy to miłość wygląda trochę inaczej.”

     To zabawne, że stałem tam, w tym tłumie, nie spuszczając z niego oczu.  Moje usta samoczynnie delikatnie się otwarły, aby układ oddechowy lepiej pracował.

     „- Jestem obojnakiem – śmiałem się – Nie zakocham się, nie założę rodziny. Zostanę starym kawalerem do końca życia.”

     Ludzie jakby sami odsuwali mu się z drogi. Jakby budził respekt także wśród nich.

     „Ale jesteś romantykiem? Wolałabyś kwiatki, serduszka, kolacje, randki, tak?” „Tego chyba chce każdy.” 

     Stanął przede mną, a ja spuściłem wzrok na moment.

     „Nie każdy, Luhan.”

     Aby podnieść go po chwili i znów spojrzeć w te ciemne oczy.

     „Uwierz mi.”

     Zwilżyłem swoje wargi językiem ze zdenerwowania.

-Dzień Dobry, Proszę Pana. – uśmiechnąłem się.

-Dzień Dobry, Luhan. – jego wyraz twarzy wciąż był niezmienny, lodowaty.

     Patrzałem na niego, chcąc pokazać, że nic nie czuję, ale on miał jakiś instynkt. Uśmiechnął się, gdy zacząłem szybciej oddychać. Cholerny, seksowny uśmieszek.

-Dobrze się pan bawi? – postanowiłem zaryzykować zaczynając jakąś większą, nieważną dla nas obojga formalną dyskusję.

     Kąciki jego ust znów uniosły się lekko, przekręcił głowę w taki sposób, że mogłem bardziej dostrzec jak jego oczy błyszczą. Być może dzięki oświetleniu. Być może dla tego, że po prostu błyszczały się zawsze, pełne życia.

-Mogłoby być lepiej. – odpowiedział. – Ale nie jest źle.

-Zgodzę się z panem w stu procentach.

      Czułem się jakby powietrze jakoś zgęstniało, co naprawdę utrudniało mi oddychanie. Może właśnie przez to mój mózg zaczął inaczej funkcjonować.

-Wie pan co? – powiedziałem dość stanowczym głosem . Być może to kieliszek szampana, który wypiłem przy stole tak na mnie zadziałał. – Nie lubię pana. Jest pan kolejnym aroganckim dupkiem z wielkim ego, który bierze na te swoje uroki każdą niewinną istotę. – znów oblizałem usta z nerwówo, które tym razem miały troszkę inne podłoże. – Tylko, że mnie pan nie omota. Po prostu mnie pan wkurwia i zaczynam pana nienawidzić. A rzadko nienawidzę ludzi.

     Zmarszczył czoło, a na jego twarzy wyczytałem kpiącą postawę.

-Jeśli zależy panu na współpracy z Kim Records, proszę mnie w to nie mieszać. Niech pan podpisze ten głupi kontrakt, pomoże nam i niech pan spada.

To nie było właściwe, definitywnie.

Zamknął na chwilę oczy i wziął głęboki oddech.

-Skończyłeś? – zapytał cicho.

-Ja...- zatkało mnie trochę. Nic sobie nie robił z mojego dialogu?

-Skończ to robić. – powiedział stanowczo przechwytując moje spojrzenie.

     Nie wiedziałem o co chodzi, więc zrobiłem zdezorientowaną  minę.

-Oblizujesz usta. – wytłumaczył. –Nie rób tego. Przy mnie nie, a przy innych tym bardziej ani się waż.

     Zaśmiałem się z politowaniem.

-Bo co mi zrobisz? Czekaj! Niech zgadnę! – klasnąłem głośno w obie dłonie z sarkazmem – Wyrzucisz te swoje pieniądze na seryjnego zabójcę, czyż nie? A on kropnie mnie przy najbliższej okazji, co nie? Będziesz miał święty spokój.

     Był zły. Mogłem dostrzec to ze sposobu w jaki na mnie patrzył.  Nagle znów się coś zmieniło i roześmiał się perliście. Podszedł do mnie bliżej, łamiąc moją osobistą granicę. Dosłownie za blisko. Jego nos delikatnie otarł się o mój, a ja przełknąłem głośno ślinę. Naprawdę chyba go nienawidziłem.

-Obiecaj, że już nigdy więcej nie obliżesz ust. – wyszeptał, a ja mimo to usłyszałem go w tym tłumie.

     Zaśmiałem się złośliwie, a potem najwolniej się dało zwilżyłem usta językiem. To taka gra, tak? Też mogłem  w nią zagrać.

     Wciągnął szybko powietrze. Jego oddech drżał, choć wątpię, że chciał się do tego przyznać. Położył swoją ciepłą , bladą dłoń na moim policzku. Nie ruszyłem się nawet o milimetr. Bałem się poruszyć. Czułem ten jego nierówny oddech na moim drugim policzku, a to wszystko sprawiło, że znienawidziłem go jeszcze bardziej, a coś w mojej głowie mówiło, że mam uciekać. Zacząłem się trząść.  Zrobiłem jeden krok do tyłu, ale on był szybszy. Chwycił mocno mój nadgarstek i pociągnął za sobą na schody. Ludzie wokół  nawet nas nie zauważyli. Jego uścisk był naprawdę mocny i bolała mnie cała ręka.

-Stój! – krzyknąłem, gdy byliśmy już w połowie schodów. Nie posłuchał mnie. Ciągnął dalej za sobą, a ja z ledwością za nim nadążałem.

-Powiedziałem, żebyś się zatrzymał! – spróbowałem jeszcze raz, ale i tym, razem tylko pociągnął mnie za sobą mocniej. Gdy byliśmy już na szczycie schodów nagle ogarnął mnie strach, ponieważ to co siedziało w jego głowie było kompletną tajemnicą i być może taka tajemnica była bardzo przerażająca. Znaleźliśmy się w korytarzu, gdzie naprzeciwko siebie znajdowały się drzwi. Korytarz był tak pięknie ozdobiony beżowymi tapetami w koronkę, że przez moment zapomniałem, że Oh Sehun ciągnie mnie za sobą nie wiadomo gdzie. Stach znów skumulował się w moim brzuchu.

     Nagle zatrzymał się, a ja rozpędzony wpadłem w jego ramiona. Trząsłem się ze strachu. Naprawdę się bałem. I nie był to strach podobny do tego, gdy jako kilkuletnie dziecko idziemy na szczepienie, czy do dentysty. Był to strach prawdziwy, głęboki. Zakłócał moje funkcje życiowe.

     Przesunął dłonią po moich obojczykach, a drugą ręką szczelnie trzymał mnie blisko siebie. Jego wzrok zsunął się  na moją szyję, a ja przełknąłem głośno ślinę. Po raz setny tego wieczoru.

     Znów zrobił jakiś szybki ruch, a ja nawet nie zdążyłem się zorientować, że opieram się plecami o ścianę. Stał tak blisko mnie, że musiałem wstrzymywać oddech. Swoimi rękoma zagrodził mi jakąkolwiek drogę ucieczki. Spojrzałem w jego, tym razem brązowe oczy, które jakby migotały. On tym czasem patrzał na mnie z pasją. Jego wzrok był przenikliwy i tajemniczy. Jakaś część mnie zaczęła czuć się bezpiecznie. Ale ta inna część wciąż kazała uciekać. Chwyciłem jego rękę, aby go odsunąć, abym mógł przejść, ale on tylko się zaśmiał. Fakt, że nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów niczego nie ułatwiał. Wręcz przeciwnie. Mieszanka jego zapachu z jakimiś drogimi perfumami była nie o tyle, że odurzająca, ale sprawiała, że nie umiałem się skupić na jednej rzeczy jak na przykład ucieczka.

-Nienawidzę cię – wyszeptałem.

     Uśmiechnął się. Jego oczy błądziły po mojej twarzy, a gdy złapał mój wzrok był on naprawdę intensywny. Powoli, jakby bał się, że naprawdę ucieknę opuścił rękę, ale tylko po to, aby dotknąć mojego policzka. Nie mogłem nic na to poradzić, ale podobał mi się jego dotyk. Był ciepły.

      Kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze, a ja zamknąłem oczy z frustracji. Nie wiedziałem co czuć. To mnie irytowało do tego stopnia, że bałem się otworzyć moje oczy. Bałem się, bo w głowie rzeczywistość jest ładniejsza i łatwiejsza.

     Sekundę później poczułem jego usta na swoich. Rozbudziłem się szybko, a on wciąż grał na nich z jakąś nutą pragnienia posiadania, czegoś czego mieć nie może. Nie odwzajemniałem tego pocałunku. Był delikatny, zawrotny i przyjemny, ale nie starczyło mi odwagi, aby cokolwiek zrobić.

     Może, gdybym aż tak się nie bał, nie był aż tak cholernie przestraszony, to wtedy rzuciłbym się na niego, ale z drugiej strony dziękowałem, że to coś mnie paraliżowało, bo wiem, że przygoda na jedną noc skończyłaby się źle emocjonalnie. Przynajmniej dla mnie. Choć ciężko byłoby mi się do tego przyznać.

Odsunął się troszkę  ode mnie przyglądając się mojej reakcji.

-Wciąż mnie nienawidzisz? – zapytał szeptem, a ja zmusiłem się, aby otworzyć oczy, które miałem zamknięte przez cały ten czas.

      Kiwnąłem głową, bo tylko na tyle mnie był stać. Uśmiechnął się lekko, ale jednocześnie miałem wrażenie, że go zirytowałem. I miałem rację, ponieważ chwilę potem znów złączył swoje usta z moimi w trochę brutalniejszy sposób. Prawdopodobnie przestałem oddychać. Wciąż byłem sparaliżowany, ale jakaś część mnie kazała mi się poruszyć. Zacząłem oddawać jego pocałunki powoli. A on jakby to wyłapał i też zwolnił. Jego prawa ręka trzymała mocno mój kark, a lewa spoczywała na beżowej ścianie zagradzając mi drogę ucieczki. To zabawne, że w tamtej chwili myślałem tylko o tym jak miękkie i słodkie byłby jego usta. A jego zapach naprawdę odbierał mi trzeźwe myślenie. Oderwał się od mnie, a ja tylko westchnąłem z bezsilności. Sekundę później jednak to poczucie znikło, ponieważ złożył delikatny pocałunek na mojej szyi.

-Ha-Na.

Zsunął lewą rękę ze ściany i delikatnie położył na moim biodrze. Mój oddech przyśpieszył.

-Dul.

Moja dłoń automatycznie powędrowała do jego karku przyciągając go bliżej, gdy całował moją szyję i obojczyki.

-Set.

     Jego szept był tak cichy, nierzeczywisty, że zajęło mi chwilę, aby zorientować się, że odsunął się i teraz wpatruje się we mnie, a jego oczy błyszczą gorącym brązem.

-Posłuchaj mnie teraz, Luhan. – jego głos był łagodny, ale stanowczy. Szybko rozbudził mój umysł i skupiłem na nim całą swoją uwagę. – Wiem czego teraz chcesz. Ale nic nie mogę zrobić, choć uwierz, że cholernie tego chcę.

Przełknąłem głośno ślinę, a nogi się pode mną ugięły.

-Nie jestem mężczyzną dla ciebie. Wiem, że tego nie rozumiesz, ale powinieneś trzymać się ode mnie z daleka. Wiem też, że to jest niemożliwe, bo pracujesz w Kim Records, ale załatwię to. Dostaniesz wszystko co dla ciebie najlepsze, ale musisz zniknąć z zasięgu mojego otoczenia. To bardzo ważne, ponieważ  nie mam pewności jak długo jeszcze będę w stanie się kontrolować. Dlatego teraz zostawię cię, wyjdę. A my już nigdy się nie spotkamy. Rozumiesz, Luhan?

     Wpatrywałem się  w niego z lekko otwartymi ustami, płytkim oddechem i jakąś gulą w gardle, która zabraniała mi cokolwiek powiedział. Zrozumiałem wszystko co powiedział, choć byłem otumaniony tym co działo się jeszcze chwilę temu. Zacząłem czuć jakiś nieprzyjemny ciężar na sercu. To się nazywa złamanym sercem? Kamienie ciężkie jak głazy? Ból? Niedowierzanie?

-Nie możesz. – zaprotestowałem szeptem czując jak coś ciągnie mnie daleko w dół, ku czarnej otchłani nieprzespanych nocy. – Ty nie możesz…

Odsunął się o krok. Dla mnie stał się kompletnie nieosiągalny. Znów daleko ode mnie i mojego małego świata.

Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić uśmiechnął się, pocałował moje czoło i odszedł.

Tak po prostu.

Zostawił mnie z tysiącem raniących myśli i z łzami w oczach.

Zsunąłem się po beżowej ścianie na podłogę, oplotłem ramionami kolana i zacząłem płakać.

Płakałem za człowiekiem, którego nawet nie znałem.







Rok później, Chiny, Pekin

Kwiecień



-Luhan!

      Podszedłem do  zielonej lady, rzuciłem teczkę na krzesło obok, a słodki pocałunek w policzek przywitał mnie ciepło.

YiXing uśmiechnął się do mnie ciepło i zaczął przygotowywać moją ulubioną kawę.

-Jak w pracy? – zapytał wrzucając zmielone ziarenka do ekspresu.

-W porządku. Właściwie to świetnie! – ożywiłem się. – Dzwonił Jongin i powiedział, że wyrusza na podbój Japoni. Wszystkie wskaźniki pną się w górę, płyty się sprzedają, a świat show biznesu chce podpisywać z nami kontrakty.

-Oo, to widzę, że lepiej być nie mogło. Właściwie wciąż zastanawia mnie jak Jongin tego wszystkiego dokonał. No wiesz, jeszcze rok temu miał długi, a dziś jego firma opanowała nawet Chiny, Tajlandię i Wietnam. Swoją drogą, z twoich opowieści kojarzę, że Pan Kim Wiecznie Optymistyczny Jongin nie miał aż tyle determinacji.

     Przegryzłem wargę w zamyśleniu. Ponieważ, to co mówił Xing było prawdą. Ale nikt tak do końca nie znał prawdy. Oprócz mnie. I tak było lepiej.

-Sądzę, że po prostu zebrał się w sobie i dał jakoś radę. Nie po to  przez tyle lat się męczył, aby to wszystko potem stracić. Teraz wyszło mu to na dobre. – zaśmiałem się, a mój chłopak postawił przede mną filiżankę z pyszną, pachnąca kawą zdobioną serduszkiem.

-Aww, to urocze! – krzyknąłem chyba za głośno, ponieważ Yi skrzywił się lekko, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy. Swoją drogą był naprawdę śliczny. Lubiłem przeczesywać jego miękkie brązowe włosy i chwytać go za policzki, taki był słodki. A uroku dodawały mu dołeczki, które pojawiały się za każdym razem, gdy się uśmiechał.

-Spotkamy się dziś wieczorem? – zmieniłem temat chcą zapomnieć o Kim Records.

-Nie mogę – Yi zrobił maślane oczka – Pracuję do wieczora, a pojutrze mam kolokwium.

-W porządku – uśmiechnąłem się.  Czekała mnie samotna noc przeplatana wspomnieniami.





320 dni.

7680 godzin.

460800 minut.

27648000 sekund.

     Takie liczby odbijały się w mojej głowie co noc. Co noc przychodziły i o sobie przypominały. I choć błagałem, a nawet się modliłem to one wracały.

     Minął rok. A przez ten rok wiele się wydarzyło. Tak naprawdę nie wiedziałem, czy Sehun się w to mieszał, czy nie, bo nie było słuchu o podpisanym kontrakcie. Następnego dnia po balu Jongin poinformował mnie, że zakłada nową filię  w Pekinie i ja mam się nią zająć. To było spełnienie moich marzeń. Nowe, wyższe stanowisko, podwyżka, życie na lepszym poziomie. Zgodziłem się bez wahania, choć wątpię, że gdybym dyskutował na ten temat, to miałbym jakikolwiek wybór. Może to była JEGO sprawka, a może po prosu Jongin miał szczęście. Nie wiedziałem. Tak samo jak nie wiedziałem co stało się z Sehunem. Dziwnym sposobem wieści o nim i TRX jakoś ucichły. Internet przestał huczeć na tema jego osoby, a ja nawet nie chciałem natknąć się na takie wieści.

     Nie mogłem spać ani jeść. A sny z nim stały się rutyną. Tak było przez pierwsze trzy miesiące. Potem wszedłem do małej kawiarenki, którą polecił mi Tao, który również dostał pracę w nowej sankcji. Poznałem tam pracującego YiXinga i po prostu uśmiech na mojej twarzy zaczął sam się pojawiać.

     Rok to dużo czasu na przemyślenia. Ja doszedłem do takich, że muszę być silny i piąć się wyżej, a o Oh Sehunie powinienem zapomnieć.

No i zapomniałem.

     Przestałem płakać i śnić. Wszelakie wypomnienia z tej krótkiej znajomości  z nim gdzieś zniknęły, rozmyły się w pył. Pozostała pustka, która szybko została zastąpiona miłością. Nie mogę powiedzieć, że nie kochałem YiXinga, bo kochałem, ale miałem wrażenie, że to wciąż nie jest to.

     Przez ten czas chyba dorosłem. Nauczyłem się, że trzeba być asertywnym i wytrzymałym w swoich przekonaniach. Czasem śmiałem się, że gdybym wtedy był taki jak teraz, to powiedział bym „nie” Sehunowi już podczas naszego pierwszego spotkania. Ale tego nie rozbiłem, a czasu cofnąć nie mogłem. I choć czasem żałowałem, że nie mogę go zobaczyć i skomentować tego  jak bogato i idiotycznie teraz wygląda. To wszystko wiązało się z przeświadczeniem, że jestem szczęśliwy. Wmawiałem tak sobie i była to prawda.

     Wiecie, ludzie mówią, że złamane serce, czy strata kogoś kogo pragnęliśmy jest bolesna i pozostawia blizny. Ale to nie prawda. To kurewskie kłamstwo i  chciałbym, żeby ludzie to zrozumieli. Teraz płaczesz, bo ktoś cię zranił, ale za kilka miesięcy zapomnisz. To wszystko odejdzie. Jesteśmy stworzeni do zapominania. Więc po co robić z siebie ofiarę losu? Po co żalić się i płakać po nocach? Czy warto? I czy to ma sens? 
Nie ma. Podobnie jak wszystko na tym świecie, ale, naprawdę, jeśli już cierpimy, cierpmy z nadzieją i świadomością. Tą cholerą świadomością, że to minie.

     W taki sposób zapomniałem o Oh Sehunie. Jego uśmiechu, czarnych oczach i białej skórze. Zapomniałem, bo tak było gdzieś zapisane. Miałem zapomnieć i kropka, ale nie w ten sposób. Są dwa rodzaje zapomnienia. Jeden, to ten, gdy ból znika, ale po jakimś czasie wspominasz jego imię, a uśmiech pojawia się na twojej twarzy i kręcisz głową z niedowierzaniem. A drugi – to ten, kiedy zapominasz na zawsze. Nie ma żadnych wspomnień i szeptów.

     Ja zapomniałem o Sehunie  w ten pierwszy sposób. Czasem o nim myślałem i śmiałem się z siebie. 
I tak jak każdej samotnej nocy, tak tej nocy leżałem w swoim łóżku uśmiechnąłem się do zdjęcia na którym byłem ja i mój chłopak, a potem przypominałem sobie jak miękkie  były JEGO usta . Jak pachniał. Jak się uśmiechał. Nie sprawiało mi to bólu, bo przecież minęło dużo czasu, a ja miałem u boku osobę, która dawała mi szczęście. Wszystko było w porządku.

     Dawny Luhan odszedł, pojawił się nowy. Dostałem szansę na całkiem nowe, lepsze życie. Wykorzystałem ją. Stałem się inny.

Czy to coś zmieniło? Nie bardzo, ale pamiętacie, kiedy mówiłem, że  miłość nie jest zawsze tylko czarna, albo tylko biała?

Pamiętacie jak mówiłem, że panuje zasada, że miłość albo kończy się szczęśliwie, albo sprawia, że osoba ze złamanym sercem gryzie ręce z bólu? Wciąż jestem przy stanowisku opozycyjnym.

Moja historia jest całkiem inna. Moja historia nie jest czarno biała. Już od samego początku zdawała się być jakaś inna. 

I ta sama historia, o stu odcieniach bieli, czekała na mnie, abym ja też stał się inny.

I stałem się.

I czekałem, bo w zakończeniach nie chodzi o zakończenie. Chodzi o historię i jej wszystkie odcienie.





-Luhan? Tu Jongin. Wiem, że jest późno i pewnie śpisz, a ja głupi nagrywam ci się na sekretarkę, ale potrzebuję cię w Seulu. Są pewne sprawy o których ci nie powiedziałem, a teraz są  z tego problemy i sądzę, że muszę ci to wszystko wyjaśnić osobiście. To może wile między nami zmienić. Spotkajmy się.





A/N: Chciałam tylko podziękować za komentarze. Jesteście najlepsi. ♥ 






8 komentarzy:

  1. Jeju, to jest takie jjdhjghfjhgjdfkgdg. No właśnie, sama nie jestem w stanie określić tego normalnymi słowami, jak widać, zresztą nie tylko ja, tak zakładam. Ale dzieje się, akcja się rozkręca i BYŁO BUZI HUNHANA. FUCKYEAH! wybacz, ale mój fangrling się włączył, a to niedobrze. W każdym razie, filsowałam tak bardzo na tej pierwszej scenie, serio! I jak Luhan oddał pocałunek, aż mnie ciarki przeszły, a oddech zamarł. Potrzebowałam tego uczucia xD
    W ogóle cały rozdział czytałam przy piosence numer siedem, czyli dzika Sia, ale wczułam się. I Layhany! W sumie dobrze, powiem ci, że tutaj akurat Lay na chłopaka Luhana pasuje. Aż mi się go szkoda zrobi, jak Luhan odejdzie do Sehuna (choć rozpaczać nie będę, bo hunhan ofc). Wgl telefon Jongina........... Luhan, szykuj się na zobaczenie pana OhSexySehuna. Ja też na to czekam i na smuty, które napiszesz (pamiętaj, dasz radę, wierzę w ciebie).
    Weny <33

    OdpowiedzUsuń
  2. kyrdsdfbjkngsesx *^*
    Chce jeszcze *^*
    Proszeeeeeeee *^*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak sobie czytam to Sto Odcieni Bieli.... i nie mam mózgu w sumie. Ten rozdział jakoś mnie zmusił do skomentowania, więc w końcu zabieram się do tego. Kurde! Nie shippuje hunhana, ale przekonuję się do nich przez takie opowiadania (tak, Uszati zabija mnie swoimi tworami ;__;) A Sto Odcieni Bieli.... To naprawdę dobre opowiadanie. Ma w sobie taki klimat, tak zajebisty, że nie mogę się od tego oderwać. Przez was chodzą mi pomysły na hunhana w głowie ;;;;; Wiem, że będę czekać na Sto Odcieni Bieli, bo teraz mam wrażenie, ze akcja nabierze tempa i Luhan nei będzie takim ciotą, jak ktoś wcześniej powiedział. Bo on na serio był taką cnotką, choć chłop miał odwagę powiedzieć panu Oh Sehunowi, ze go nienawidzi. Ojć, ta scena z pocałunkiem... aż mnie ciary przeszły. No na serio! Wiesz co... czekam na kolejne części. Czekam, bo naprawdę mnie to zainteresowało. Cóż, życzę niekończącej się weny na to opowiadanie, czasu i czego potrzebujesz do pisania tego ;3
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. zacznijmy od tego, że ja trafiam ZAWSZE na nowy rozdział Stu Odcieni Bieli w nieodpowiednim momencie, kiedy mam mase na głowie i nie wiem wybrać. Wygrywa jak zwykle czytanie rozdziału a ja potem musze robić wszystko w pośpiechu aby wszystko nadrobić w terminie (͡° ͜ʖ ͡°)
    na serio nikomu nie radze picia czegokolwiek przy akcji całowania sie HunHana bo można opluć wszystko dookoła ;; (potwierdzone info)
    mam ochote umrzeć bo końcówka mnie zabiła i chce wiedzieć co dalej ;____;
    przez to opowiadanie zakochuje cie coraz bardziej w nich o ile to możliwe :')
    pisze to po raz kolejny ale to jest dużo lepsze od Pisiont Twarzy Geja czy Dotyku Crossa i kurdełki ale kłaniam sie Tobie bo to jest takie zhuxjszisgsjsvs *-*
    czekam na dalsze rozdziały *^*

    /Outsiderka (͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, nienawidzę cię! Przez twoje opowiadanie nie mogę spać ani jeść. Wszystko na tym blogu jest perfekcyjne, zaczynając od wyglądu poprzez muzykę, kończąc na treści. Chciałabym umieć tak genialnie pisać jak ty.
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału *^* Pozdrawiam c;
    Fighting!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejuniu, umieram tu <3 moje serce wydaje dziwne wibracje. Kurcze, to opowiadanie jest niesamowite <3 Jeju, czekam z wielką nie cierpliwością na kontynuację :D POZDRAWIAM :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę, proszę część 4 błagam, proszę. Ja tu umieram! *_*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy