17 cze 2015

[Sto Odcieni Bieli] Rozdział IX










     Powietrze było jakieś inne. Może bardziej cieplejsze, może mocniej przesączone zapachem czystej elegancji i wyrafinowania. Światła miasta były również inne. Tak jakby coś kazało im świecić jak gwiazdy. 

     Patrzałem w lustro i nie potrafiłem oderwać od siebie oczu. Jakże głupi byłem, nieprawdaż? Potrafię tylko ranić i sprawiać ból psychiczny ludziom, którzy mnie kochają. Nie tak powinno wyglądać moje życie, ale nie mogłem nic na to poradzić. Za godzinę miałem iść na kolację z mężczyzną, który prawdopodobnie chce mnie dla siebie zatrzymać, a jutro rano mój chłopak miał przylecieć na spotkanie ze mną. I o ile błagałem Boga, aby do tego spotkania nie doszło, to o tyle chciałem znów go zobaczyć i przytulić. Oczywiście, że za nim tęskniłem. Zawsze tęsknię za ludźmi, których kocham. Ale to było tak bardzo pogmatwane i nieodpowiednie. Sam czułem jak wbijam sobie kolce w serce. Okaleczałem sam siebie, ale to była wina tylko mojego charakteru. Mój charakter bowiem nie pozwalał podjąć mi żadnej odpowiedniej decyzji, która byłaby korzystna dla wszystkich stron. Obwiniałem sam siebie. Jak zwykle.

     Ubrałem się w najlepsze ciuchy, które gdzieś znalazłam w walizkach. Zamówiłem whisky, bo powoli nie wytrzymywałem tego napięcia. Uważałem jednak, żeby się nie upoić, bo przecież za godzinę miałem spotkać się z Sehunem. Zastanawiałem się, o czym będzie ze mną rozmawiał. Tak naprawdę nie mieliśmy wielu tematów do rozmów, ale budzenie się obok niego każdego ranka stało się moim marzeniem.

     A marzenia się spełnia. 

     Tego wieczoru musiałem zrobić wszystko, aby pokazać Sehunowi, że jestem gotowy. Nie mogłem się wahać, czy bać jego propozycji i miałem tego pełną świadomość. Miałem też świadomość tego, że jeśli to nie wypali, to zostanę sam, ze złamanym sercem i pustką, która pochłonęłaby całe moje serce. 

     Spojrzałem na zegarek. Zostało dwadzieścia minut i Sehun po mnie przyjedzie. Denerwowałem się.

     Jak cholera. Chyba po raz pierwszy w życiu.




     Kiedy mój telefon zadzwonił prawie się na niego rzuciłem. 

-Halo?

-Czekam na ciebie na dole. 

-Zaraz będę! 

     Moje serce waliło jak młotem. Gdy przypominałem sobie wczorajszą noc prawie przechodziły mnie ciarki, a poranek był bardzo idealny. Aż nierealny. I tak, chciałem to powtórzyć.I miałem cichą nadzieję, że tak się stanie. Nie myślałem nawet o jutrze. 

     Chwyciłem białą marynarkę w pędzie wybiegając z hotelowego pokoju jak na złamanie karku. Po drodze do windy potknąłem się o wózek sprzątający i musiałem przepraszać sprzątaczkę. W windzie na całe szczęście nikogo nie było. Prawie skakałem w miejscu przeglądając się  sobie w lustrze. Musiałem wyglądać idealnie. 

     Uśmiechnąłem się, kiedy byłem już w holu i kierowałem się w stronę głównego wyjścia. Od razu zobaczyłem jego samochód i nagle przez głowę przeszła mi myśl, skąd Sehun wie w jakim hotelu się zatrzymałem. Ale wolałem nie zadawać pytań. On wiedział wszystko, jak już się dawno temu przekonałem.

     Stał, opierając się o samochód, z rękami w kieszeniach, idealnie ułożonymi włosami, piękną aparycją i nie mogłem pozbyć się wrażenie, że to wszystko chyba jest moje. Jest, prawda? Nie byłem pewny.

-Luhan. - chwycił moją rękę i złożył na niej delikatny pocałunek, po czym uśmiechnął się do mnie szarmancko.

-Sehun. - odwzajemniłem jego uśmiech. Otworzył drzwi samochodowe i potraktował mnie jak księżniczkę, naprawdę. Kiedy usiadłem i czekałem aż obejdzie auto i wsiądzie, zacząłem czuć jak moje nerwy się kurczą. Ze zdenerwowania zaczął boleć mnie brzuch, co nie było dobrym znakiem. 

Chwilę potem siedział już obok mnie, westchnął i ruszyliśmy. Nie wiedziałem gdzie chce mnie zabrać, ale zakładałem, że pokocham to miejsce. 

-Co robiłeś po powrocie do hotelu? - przerwał spokojną ciszę, która nawet mi aż tak bardzo nie przeszkadzała.

-Właściwie to...- zawahałem się. Nie mogłem powiedzieć, że leżałem kilka godzin bezczynnie - posprzątałem trochę, tak. - tak, to wytłumaczenie było idealne. - Naprawdę lubię bałaganić. Poza tym dużo odpoczywałem.

-To dobrze. Jadłeś?

Cholera, Sehun.

-Tak. 

Nie wziąłem nic do ust. 

-Cieszę się. Mam tylko nadzieję, że jesteś choć trochę głodny, bo jedziemy do jednej z najlepszych restauracji w tym mieście. 

Zaśmiałem się cicho, a on spojrzał na mnie swoimi błyszczącymi oczyma. 

Zapowiadał się dobry wieczór.


     Sehun nie kłamał. "Namerum" rzeczywiście było chyba najlepszą restauracją w Seulu. Przez całą drogę gapiłem się na to żywe miasto, bogate apartamenty, wieżowce, ludzi, którzy wyglądali jak wycięci z  bajki. Byli tacy piękni. Gdy wysiadaliśmy z samochodu letnie powietrze owiało moje ciało i zadrżałem  z przejęcia. Spojrzałem w górę na wielki budynek, który właściwie był wieżowcem, ale był jakiś inny. Jakby miał za zadanie przenieść człowieka w czasie. Sehun podał mi dłoń i weszliśmy do środka. Od razu nie pożałowałem tego, że założyłem garnitur, bo naprawdę, tyle elegancji, bogactwa i wyrafinowania nie wiedziałem nigdzie indziej. Sehun idealnie pasował do tego miejsca. Zanotowałem też w głowie fakt, że ludzie, którzy tu pracowali znali go bardzo dobrze, gdyż usmiechali się do niego. Poczułem się dziwnie, ponieważ byłem tu pierwszy raz i byłem...byłem tylko Luhanem, podczas gdy ludzie, którzy przechodzili tymi korytarzami byli...kimś. 

     Przez całą drogę trzymał moją dłoń. Nie puścił jej ani na moment. Korytarze były pełne krwistej czerwoności i złota, sale świeciły milionami świeczek, ale Sehun zaprowadził mnie do windy, gdzie była już jakaś starsza kobieta i młodszy pan. Sehun chyba odczytał i poczuł moje zdenerwowanie. Ścisnął jeszcze mocniej moją rękę i posłał mi swój promienny uśmiech. Nie mogłem nie odwzajemnić tego uśmiechu. 


-Nie denerwuj się, proszę. - wyszeptał do mojego uscha nachylając się na tyle, że poczułem jego perfumy i o mój boże, nie.

Starałem się uspokoić moje oszalałe nerwy. 

     Winda zatrzymała się na czterdziestym piątym piętrze. Zostawiliśmy w tyle panią i chłopaka. Przywitała nas kelnerka ubrana w jakąś drogą czaro białą sukienkę z żabotem i oczywiście, miała sztuczny, markowy uśmiech. 

-Panie Oh, już wszystko gotowe, proszę za mną. 

Głos też miała jak lalka barbie.

     Prawda była taka, że byłem zazdrosny o każdą dziewczynę, która patrzyła w ten sposób na mojego Sehuna. Patrzała tak, jakby za chwilę miała go zjeść, czy coś. To mnie naprawdę denerwowało. Nie mogłem nic na to poradzić. 

     Pomieszczenie do jakiego nas zaprowadziła było wielką salą i tak, nie zdziwiłem się, że Sehun wykupił całe piętro tylko dla nas. To było bardzo w jego stylu. Chwyciła mnie za serce panorama Seulu. Była taka jak w moim starym apartamencie. Światła miasta dawały znać, że ono jeszcze żyje, a ciemność goniła gwiazdy. Usiedliśmy do wielkiego stolika na którym już było pełno jakiegoś drogiego jedzenia i wino oraz kieliszki i bałem się nawet na to wszystko patrzeć, bo nigdy nie wiedziałem takich dań, a wino też pewnie przekraczało nawet datę mojego urodzenia. 

Westchnąłem, gdy posłał mi zaciekawione spojrzenie. 

-Będziemy o czymś rozmawiać, tak? Dlatego chcesz żebyśmy byli sami? - zapytałem, gdy kelnerka oddaliła się od nas w stronę drzwi do jakiegoś pomieszczenia.

-Tak, Luhan-ah. ale najpierw wznieśmy toast. - sięgnął po butelkę wina i otworzył ją zręcznie.

-Za co?

-Za to, że jeszcze nie uciekłeś. - zaśmiał się lekko.

-Sehun, pytam serio. - zirytowałem się rzucając mu gniewne spojrzenie, gdy nalewał czerwony alkohol do kieliszków.

-Ale ja mówię serio. Odpowiedziałem ci całkowicie prawdziwie. 

Postanowiłem nie drążyć tematu dalej. 

     Zaczęliśmy jeść, napiliśmy się i rozmawialiśmy o zwykłych rzeczach. Zapytałem go co z Jonginem i Kim Records, ale nie mówił za dużo na ten temat. Omijał imię mojego szefa szerokim łukiem. To było nawet dobre, bo o niego też byłem zazdrosny, tak swoją drogą. 

-Tak naprawdę jesteśmy tu teraz, bo muszę cię o czymś poinformować.

     Spojrzałem na niego naprawdę się bojąc. Czułem jak strach, że go stracę roznosi się po moich kościach. 

-Zapewne pamiętasz wszystko, co mówiłem o sobie, o tym, że nie powinniśmy być razem, że to złe i, że boję się, że cię skrzywdzę. 

-Tak, pamiętam. - uśmiechnąłem się blado.

-Luhan-ah, chodzi o  to, że...-zawahał się - Czy jesteś w stanie zrobić naprawdę wszystko, żebyśmy byli razem? Nie chcę cię do niczego zmuszać, a człowiek ma swoje własne granice i jestem tego świadom, dlatego chcę ci coś dać. Ty to przeczytasz, a  potem dasz mi odpowiedź. 

     Patrzałem na niego i nie mogłem nic wyczytać z jego twarzy, powiedział to tak firmowo i normalnie prawie sztywnie, że serce niebezpiecznie mi się ścisło. 

-Dobrze. - wydukałem, bo na tyle było mnie stać.

-Tyle proszę, nie bój się mnie. Nie musisz się mnie bać, gdy powiem ci o tym wszystkim. Obiecasz mi to? Obiecasz, że nie będziesz się bać?

Kiwnąłem lekko głową i wziąłem łyk szampana, aby ukoić kołatanie serca. 

Nie miałem pojęcia o co mu chodziło i to doprowadzało mnie do szału. 

Ale w końcu miał nadejść ten moment. 

Moment wyjaśnień i prawdy.

     -Jestem skomplikowanym człowiekiem. -zaczął nie spuszczając ze mnie wzroku - Ostrzegałem cię przed samym sobą, ponieważ chcę tylko jednego. Są osoby, które potrafią mi to dać, ale problem w tym, że nie każdy jest tak silny. Nie fizycznie, tylko psychicznie. - przełknąłem głośno ślinę - I tak, nie mylisz się, że chodzi o seks. Tylko, że...seks na trochę innej zasadzie. Mówiłem ci, że jestem niebezpieczny, a wczorajsza noc z tobą była moją pierwszą, kiedy uprawiłem waniliowy seks i... W pewnym sensie zrobiłem to dla ciebie, bo wiem, że mógłbym cię przestraszyć. Nie chcę, żebyś teraz zaczął się mnie bać, ale moje życie to pewne relacje z danymi osobami, które opierają się na pewnym schemacie. Ten schemat jest bardzo prosty. Ja podejmuję decyzje, rozkazuję, a ty poddajesz się mi bez żadnego słowa. Wiem, że to może być teraz dla ciebie niezrozumiałe, ale chodzi o to, że muszę mieć poczucie władzy nad taką osobą, a ona musi być uległa. Tylko wtedy to ma sens. Żadnych kwiatów, czekoladek, czy romantycznych randek. Właściwie to tylko troska z mojej strony i...po prostu seks.

     Gapiłem się na niego. Nie miałem odwagi nawet podnieść wzroku, gdy skończył mówić. Mrugałem nie rozumiejąc za bardzo co się własnie stało, ale powoli to wszystko, co powiedział, do mnie docierało. 

-To tylko  i wyłącznie twoja decyzja. Ja cię chcę, ty też mnie chcesz, ale to możliwe tylko w ten jeden sposób, więc przemyśl to, bo było by mi szkoda, gdybyś teraz postanowił mnie zostawić.

"Nigdy bym tego nie zrobił" chciałem powiedzieć, ale żadne słowa nie wyszły z moich ust. Byłem za bardzo wstrząśnięty. 

      Sehun wyciągnął stertę kartek z teczki, która wzięła się tu nie wiadomo skąd. Podał mi ją kładąc przede mną.

-To umowa. Chcę żebyś ją przeczytał i przemyślał kilka razy. Nawet kilkadziesiąt razy,  a potem musisz podjąć decyzję. Dobrze, Luhan-ah? 

Kiwnąłem głową delikatnie biorą do ręki stos kartek. 

     Spojrzałem na niego i zobaczyłem w jego oczach strach, jak gdyby bał się, że go zostawię, że się go boję. Ale to była nieprawda. Cokolwiek by robił, kimkolwiek by był - kochałem go. 

-Odwiozę cię do domu.

-Dziękuję, Sehun.




     Noc  była przepełniona moim płaczem, a ranek był pełen kłamstw.

-Tęskniłem za tobą. - Xing ściskał moje ramiona tak mocno, że nie byłem w stanie oddychać. To mnie bolało wewnętrznie. Pocałował mnie, a ja naprawdę nie mogłem nic na to poradzić. Czułem się źle. 

-Coś się dzieje?  -zapytał, gdy zobaczył moją minę, która bynajmniej nie wyrażała szczęścia. 

-Nie, nic. Wszystko  w porządku. 

     Spędziłem  z nim cały dzień, ale myślami byłem gdzie indziej. Myślami błądziłem między Sehunem, a umową, którą zamknąłem na klucz w szafce nocnej. Nie byłem w stanie jej przeczytać, bo za bardzo się bałem, za bardzo bałem się, że nie będę w stanie temu podołać, że nie dam rady, że nie jestem wystarczająco dobry. I nie byłem, wiedziałem o tym, ale to było wszystko o czym mogłem myśleć. Nic więcej mnie nie obchodziło. 

     Każdy pocałunek od mojego chłopaka, który trzymał mnie cały czas w swoich ramionach był jak cierń. A Sehun nie dzwonił. Nie martwił się, nie pytał. 

     Byłem kompletnym bałaganem. 

     A to był dopiero początek.



A/N: Uhuh, dzieją się HunHany, tak. Ukradnę Uszati pomysł, ale, iż, ponieważ moja ręka mnie nie lubi i boli i ja się zapracowuję, że hej, a motywacji mało, to od dziś, jeśli będziecie komentować, to będę dodawać rozdziały szybciej, może nawet dwa razy w tygodniu, bo są wakacje (przynajmniej dla mnie D:) i mam sporo czasu. A taki rozdział do napisania to kwestia jednego dnia, także, no. Poza tym na lipiec piszę dla Was SeKai, i KaiBaeka, więc czekajcie! I kocham Was :c 

12 komentarzy:

  1. Jesteś wrednym dziadem, bo umieram z filsów, ok
    weny~~
    /Miyuki (͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze genialne, duzo filsow :')
    hwaiting:')

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę zdychac i chce więcej.
    Weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zabiłaś mnie Layem :/ Niech Luhan się ogarnie i go kopnie w tyłek i pójdzie do Sehuna. ;; Między nimi jest taka chemia, że doprowadza mnie to do szału i umieram z zazdrości, bo moje życie towarzyskie to... eh, nie mam życia towarzyskiego.
    Nosz kurde.
    Czekam na następny, weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak mi slow noo...
    Mam nadzieje ze przez Luhana Sehun jakos sie troche zmieni i zacznie dostrzegac milosc.
    A co do Laya juz mowilam. Adios xD

    W koncu chyba zaczynam komentowac regularnie xD jestem z siebie dumna.
    A co do twoich nowych tworow z Kaiem to ich chyba nie przeczytam bo nie lubie tych paringow ;;
    Ps. Przepraszam za brak polskich znakow

    OdpowiedzUsuń
  6. ekhem, przepraszam xd? Umieram z płaczu XD Wybrać sexy z Sehunem czy miłośc z Layem XD? Kontrakty to dobra rzecz, tak niech jeszcze da mu umowe na ubezpieczenie w razie gdyby było zbyt ostro! Kocham to XD Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy tylko mi się to kojarzy z 50 twarzy Greya? XDDDDDDD
    CUDOWNIE :3
    WENY! ~ < 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego, że to jest na podstawie tego?

      Usuń

Obserwatorzy