5 cze 2015

[Sto Odcieni Bieli] Rozdział VIII







♥ 


     Poranne słońce. Słodkie powietrze. Delikatny wiatr. Bezpieczny spokój. 

     Gdy otworzyłem oczy, pierwszym, co zarejestrowałem była biel. Piękna, tajemnicza biel. Kilka sekund później na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Najbardziej pamiętliwy uśmiech w historii moich uśmiechów. Pokochałem ten uśmiech. Tak samo, jak pokochałem fakt, że obudziłem się, a Sehun wciąż był przy mnie. To zabawne, że nawet pomyślałem o tym, że wygląda słodko, kiedy śpi. To było tak absurdalne, że zacząłem się cicho śmiać, próbując się uspokoić, ponieważ nie chciałem go budzić. Jego roztrzepane włosy sterczały na wszystkie strony i zakrywały mu pół twarzy, ale to było tak urocze, że miałem ochotę zrobić mu zdjęcie, a potem po prostu nim go terroryzować, gdy będę czegoś chciał, a on będzie mi odmawiał. Wygoniłem jednak tą myśl z mojej głowy. Podniosłem się powoli, a biała satynowa pościel zsunęła się z moich nagich ramion. Pogoda na zewnątrz była piękna. Przez otwarte okno słyszałem śpiewające poranne symfonie ptaki. Rozejrzałem się dokoła i spojrzałem na zegar wiszący na białej ścianie. 8:31. Nie wierzyłem sobie, że tak wcześnie się obudziłem. Zazwyczaj wstawałem bardzo późno, jeśli miałem tą świadomość, że nie mam żadnych obowiązków. Z uśmiechem na ustach wstałem z łóżka starając się nie obudzić Sehuna.
   
     Wcześniej oczywiście nie zarejestrowałem niczego oprócz wielkiego łózka, ale teraz z niemałym zachwytem mogłem stwierdzić, że to największa sypialnia jaką widziałem. Była też najpiękniejsza. Białe ściany, diamentowy żyrandol, który widziałem wcześniej tylko na zdjęciach, drewniane meble, obrazy na ścinach, lustra, biały, puszysty dywan po którym stąpałem ostrożnie i wciąż zachwycające mnie okna. Znaczy, jedno okno, które było raczej ściną. Ogród jako widać za oknem też był najpiękniejszy. I przez chwilę myślałem, że to naprawdę niemożliwe, ale potem spojrzałem na słodko śpiącego Sehuna i dotarło do mnie, że to nie jednak jakaś disnejowska bajka, a ja nie jestem piękną księżniczką, a Sehun nie jest księciem na białym koniu.  Może to właśnie było lepsze, o stokroć, niż te wszystkie bajki.

     Ubrałem na siebie białą koszulę Sehuna, bo odkąd pamiętam zawsze chciałem to zrobić. Jeszcze raz mój wzrok powędrował w jego stronę i zaśmiałem się delikatnie. Jak pięknym trzeba być, jak wspaniałym, żeby mieć przy sobie takiego mężczyznę.

     Stanąłem w wielkiej kuchni, zaraz po tym jak opuściłem sypialnię. Przywitał mnie Carplo i zaszczekał radośnie na mój widok, a potem zaczął mnie lizać i prawie rzucił się na mnie z tym swoim wielkim, obślinionym jęzorem, ale odepchnąłem go, mówiąc, że ma być grzeczny, bo nie dostanie śniadania. O dziwo, posłuchał się grzecznie i ruszył u mojego boku do przygotowania śniadania. Oczywiście, nie miałem bladego pojęcia, gdzie co jest, ale skoro w pewnym sensie Sehun mnie do siebie dopuścił, to chyba też mam pozwolenie na grzebanie w jego szafkach, prawda? W jednej z półek znalazłem chleb tostowy i nie pozostało mi nic innego jak właśnie zrobienie tostów. Odnalazłem tez karmę dla psów, więc nakarmiłem biednego Carplo, oraz zmieniłem mu wodę  misce. Jeśli ja byłem szczęśliwy, to pies też na to zasługiwał.

      Zanim zdążyłem się zorientować, tosty były gotowe, pies leżał szczęśliwie na dywanie i merdał ogonem, a ja byłem cały w miodzie. Bo oczywiście mądry Luhan wymyślił tosty  z miodem. Pożałowałem tego. Za to byłem szczęśliwy. Gdybym miał powiedzieć, czy żałuje, to zaprzeczyłbym. Czego miałbym żałować? Wszystko potoczyło się po mojej myśli. Choć prawda była taka, że się bałem. Bałem się, że dla Sehuna to była przygoda na jedną noc, że chciał załagodzić moje złe emocje, że chciał sprawić, żebym się tym tak nie przejmował. Ale w moje głowie pozostał myśl: Co teraz? Z jednej strony, miałem świadomość, że on definitywnie nie chce mnie, tak? Nie chce związku, randek i tych wszystkich rzeczy, które robią zakochane pary, ale z drugiej strony, sam przyznał, że coś go do mnie ciągnie. A mnie tak wkurzało tak, że szybko odrzuciłem te złe myśli i wróciłem do nakrywania stołu nucąc pod nosem.

-Wiesz, mogłeś przynajmniej mnie obudzić.

     Zatrzymałem się w połowie kładzenia słoika z dżemem na stół, gdy zobaczyłem Sehuna schodzącego ze schodów. Westchnąłem, bo patrzenie na niego zabierało mi nawet oddech. Był ubrany w biały T-shirt i dżinsowe spodnie i mógłbym się na niego gapić tak cały czas. Nie umiałem zrozumieć dlaczego ten człowiek jest tak bardzo piękny. Na jego twarzy nie dostrzegłem złych emocji. Żadnego zmieszania, niepewności. Był wesoły. Nie uśmiechał się, ale widać było, że z chęcią by to zrobił. Założę się, że ja musiałem promieniować i świecić w tamtej chwili z tego szczęścia. I miałem nadzieję, że mi tego nie wypomni.

-Cóż, nie chciałem pozbawić pana tych kilku dodatkowych minut snu. - zaśmiałem się, dalej nakrywając stół.

     Carplo poderwał się do biegu i zaczął łasić się do Sehuna jeszcze bardziej niż do mnie. Pogłaskał go i pocałował jego wielki słodki pyszczek, a potem podszedł do mnie, gdy wyciągałem z szafki kubki, przytulił mnie od tyłu, złożył słodki pocałunek na mojej szyi i oparł swoją głowę na moim ramieniu.

I wtedy zapragnąłem, aby było tak codziennie.

I zabolała mnie myśl, że być może to w ogóle nie możliwe.

-Nie zostawiaj mnie. - powiedziałem chicho.

Nie odpowiedział. Obrócił mnie w swoją stronę i pocałował moje czoło uśmiechając się lekko.

-Zacznijmy jeszcze raz. - zaśmiał się. - Dzień Dobry, Luhan-ah.

Nie mogłem się nie uśmiechnąć w tamtej chwili.

-Dzień Doby, Sehun-ah. Dobrze spałeś?

-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo dobrze.

     Usiedliśmy do stołu, ale tym razem nie naprzeciwko siebie, daleko, tylko obok siebie, blisko i zacząłem jeszcze bardziej lubić jego obecność, która kiedyś mnie krępowała i zawstydzała.

     Właściwie zamiast jeść cały czas się na niego gapiłem, więc dwa razy zwrócił mi uwagę i prawie wepchnął jedzenie do buzi. Ten człowiek był niesamowity.

-Sądzę, że będziemy musli popracować na tym. - oznajmił ni stąd ni  zowąd, gdy w końcu oderwałem od niego wzrok.

-To znaczy nad czym?

-Nad tym jak się przy mnie zachowujesz. Nie sądzę, że gapienie się na swojego chłopaka mieści się w normach ‘normalności'.

Zaśmiałem się przez chwilę zupełnie rozbawiony, ale chwilę potem dotarło do mnie to co powiedział.

‘swojego chłopaka’

Słyszałem to czysto i klarownie. Spojrzałem na niego mrużąc oczy z dezorientacji.

-Czekaj, bo teraz nie ro-

-Myślałeś, że puszczę cię teraz? Że zostawię w spokoju?  -spojrzał mi w oczy studiując uważnie moje reakcje. Próbował odczytać moje  myśli, ale było ich chyba zbyt wiele, a w moim umyśle panował istny chaos. Nie spodziewałem się tego. Ten człowiek wciąż mnie zaskakiwał. Był tak bardzo nieprzewidywany.

     Nie wiedziałem też, czego mam oczekiwać. Zawsze lubiłem stać na pewnym gruncie, ale z tym mężczyzną nigdy nie było nic wiadomo. Wcześniej mówił, że nie interesują go związki,  a przynajmniej nie takie. Teraz, twierdzi, że jesteśmy czymś w rodzaju pary. Patrząc w jego oczy, miałem wrażenie, że to nie nie jest do końca tak jak myślałem, że on  coś planuj, że już zadecydował za mnie, ale nie byłem zły. Za bardzo go kochałem. Choć ta myśl, była dla mnie dziwna. Kochałem go.

-Nie, nie myślałem. - odpowiedziałem ostrożnie. - Po prostu mnie zaskoczyłeś.

-Chyba jak zawsze. - odgarnął moją grzywkę odsłaniając mi bardziej oczy.

Zaśmiałem się kręcąc głową.

-Jesteś jak ninja, wiesz Sehun? Czasem to mnie przerasta.

-Oj tam, lubisz to. - miałem wrażenie, że trochę sobie ze mnie zakpił, ale nie chciałem się wkurzać, ponieważ nachylił się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. I był to chyba najsłodszy pocałunek jaki przeżyłem w moim życiu.

     Przerwał na telefon. Sehun tylko westchnął zirytowany i odebrał znów stając się tym zimnym człowiekiem.

-Tak? Nie, nie mogę teraz. Jongin, nie.

     Jongin? Nagle przypomniał mi się dzień, kiedy mówił mi o swojej relacji  z Sehunem. I choć to głupie ogarnęła mnie zazdrość, ale i duma, ponieważ cokolwiek łączyło Jongina z Sehunem było przeszłością, ponieważ Sehun wybrał mnie i był tutaj teraz ze mną, nie z nim.

Skończył rozmowę i uśmiechnął się.

-Wszystko  w porządku? - zapytałem, widząc jakby się wahał nad czymś.

-Tak, oczywiście, że tak. - przytulił mnie do siebie sadowiąc mnie sobie na kolanach. - Chyba wezmę sobie dziś wolne.

     Wybuchnąłem śmiechem.

-Jesteś szefem firmy i musisz brać sobie wolne? To nie działa tak, że po prostu nie przychodzisz, albo sam sobie dajesz wolny dzień?

-Luhan-ah, musisz się jeszcze dużo nauczyć. Na przykład tego, że to wina tych głupich podatków. Ale nieważne. Wiesz co? Chcę żebyś został, ale po południu i tak muszę gdzieś jechać i załatwić pewną sprawę. Ale przyjadę po ciebie i zjemy razem kolację. Co ty na to?

-Hm, sądzę, że nie mogę ci odmówić.

-Cieszę się. - wyszeptał do mojego ucha- A tak poza tym, kocham cię w tej koszuli.

Szczęście, to wtedy czułem. 






     Wróciłem do wynajętego hotelowego apartmanu po trzynastej. Zaraz po zamknięciu drzwi poczułem pustkę i ochotę do płaczu. Niewyobrażalna samotność ogarnęła moje serce. To śmieszne, że tylko w obecności Sehuna zapełniałem jakaś pieprzoną pustkę  w moim sercu. Rzuciłem wszystkie rzeczy na podłogę i położyłem się do łóżka. Wszystko było takie zimne i bezbarwne, po prostu szare. Być może na to zasługiwałem. Być może coś mnie zjadało od środka. Wiedziałem, że skończę nic nie robiąc, czekając aż do wieczora na kolację z Sehunem.

      Nie wiedziałem co robić. Nie miałem pojęcia jak się zachować i w stosunku do Sehuna i w stosunku do Laya. Kochałem Sehuna prawdopodobnie najmocniejszą miłością jaką Bóg mógł podarować człowiekowi. Ale Laya też kochałem i bolała mnie świadomość, że dla jednego mężczyzny rzuciłem tamto życie i tamto szczęście. Ale to było silniejsze ode mnie. Nie mogłem darować sobie Sehuna. Nie mogłem go zostawić. Nie mogłem bez niego żyć. Był dla mnie jak powietrze. Bez niego nie mogłem oddychać i żyć.

     I ta świadomość był straszna. Straszne było też to, że byłem takim egoistą, bo zraniłem Laya. Zostawiłem go samego, wyjechałem i po co? Żeby go zdradzić.

     To nie było sprawiedliwe. Nic nie było sprawiedliwe. I dotarło do mnie jaki mam syf w swoim życiu. Ale byłem jednocześnie spokojny, ponieważ życie to taki właśnie wielki śmietnik, ale to w nim właśnie jest piękne.

     Musiałem się zdecydować czego chcę, musiałem podąć jakąś ważną decyzję, ale czułem, że tego nie dokonam, bo za bardzo się boję. Wszystko było tak cholernie pogmatwane.

     Problemem był też Sehun, który nie dał mi żadnej odpowiedzi. Wiedziałem, że będę musiał się go o to zapytać. Musiałem wiedzieć zanim zrobię jakiś krok.

     Wiedziałem też, że nie zostawię Sehuna, więc decyzja i tak była przewidywalna.

     Gdy zadzwonił mój telefon, prawie się na niego rzuciłem, bezmyślnie, ale nie mogłem inaczej. Poczułem jednak pustkę, ponieważ na wyświetlaczu widniało imię Laya.

     Rozczarowanie i złość.

     Nie chciałem odbierać. Wiedziałem, że to pogorszy sytuację, ale nie chciałem bardziej podświadomie go ranić.

-Słucham?

-Luhan? - jego głos brzmiał normalnie, słodko i delikatnie - Tęsknię za tobą.

-Wiem…-westchnąłem - Ja za Tobą też.

Nie skłamałem. Tęskniłem za nim.

-To mam dla ciebie świetną wiadomość! Zdałem sesję!

-Cieszę się, naprawdę. - uśmiechnąłem się lekko.

-I mam bilety na samolot do Seulu. Zobaczymy się jutro!




-Sehun-ah? Stanąłeś kiedyś przed naprawdę ważnym wyborem?

-Każdy staje przed ważnym wyborem każdego dnia. 



♥ 



A/N: Przepraszam, że taki krótki, ale idę według planu i samo tak wyszło :c Nic chyba więcej nie mam do powiedzenia. Mam nadzieję, że filsowaliście, bo ja tak, a przecież tylko to pisałam xD. Właśnie! Za niedługo pojawi się nowy one shot  z princesehun!AU ( nie przyznaję się do tego, ok.) Mam wenę na HunHany. To chyba przez tą pogodę. Także, do zobaczenia! ♥ 




5 komentarzy:

  1. O cholerka...
    Wiesz Jak zabic czlowieka
    Sorry Lay ale adios bo Luhan I Sehun to para idealna i nic nie ma prawa Ich rozdzielic.
    Zdecydowanie sa to moje jedne z ulubionych Hunhanow ever.
    Hwaiting i weny

    Ps. Przepraszam za brak polskich znakow ale ich nie posiadam przez klawiature z hangulem xD

    OdpowiedzUsuń
  2. SENSITIVE MASZ WPIERDOL. WIELKI WPIERDOL DO TEGO STOPNIA, ŻE NIE POZBIERASZ SIĘ PRZEZ TYDZIEŃ BO JESTEŚ SZMACIARZEM I MAM FILSY, OK.
    TE FILSY POWODUJĄ, ŻE MACHAM ŁAPAMI NA WSZYSTKIE STRONY BO TO BYŁO TAKIE JDHKASLFHAGFKSAGFVSHOI
    CZY TY CZŁOWIEKU ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ, ŻE LUDZIE MAJĄ TUTAJ MENTALNE OVERDOSY?
    Jak nie może Ci się podobać ten rozdział? Czy Ciebie kobieto pojednało? ._.
    Jak Sehun wparował do kuchni to ja aż normalnie skisłam i sfermentowałam to było takie 2fab4thisshit D:
    weź tego Laya zajeb czy coś, bo to dziecko zniszczy HunHana, a hunhan to styl życia ;_____;
    dobra, weny i ogarnij te filsy plz .-.
    /Miyuki *i pedalska buźka, która zabłądziła*

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie siadałam do pisania, ale przedtem chciałam jeszcze "w razie czego" sprawdzić bloggera. Cóż, zostałam odciągnięta od mojego opowiadania, bo przecież może ono zaczekać skoro przed oczami mam jedno z moich ulubionych ff, jak mogłabym odmówić.
    Jestem szczęśliwa, że Sehun, za przeproszeniem, nie okazał się pieprzonym dupkiem i nie kazał Luhanowi spierdalać po tym jak pozwolił mu zaznać odrobiny szczęścia. Muszę ci szczerze przyznać, że są razem naprawdę kochani i cieszę się, że wykreowałaś postacie właśnie w taki sposób. Martwi mnie jedynie sytuacja z Yixingiem. Czuję się z tym strasznie, ale przez ostatnie dwa rozdziały kompletnie o nim zapomniałam, zbyt zatopiłam się w perfekcyjności jaką tworzą ze sobą Sehun i Luhan. Lu musi być teraz w naprawdę trudnej sytuacji, a odwiedziny Lay'a... nie wiem czy pomogą czy może wręcz przeciwnie i nie wiem co o tym myśleć.
    Wiesz, zwróciłam uwagę na to, że postać Sehuna w ogóle nie wydaje się być taka "kinky" jaka, jak wiem z rozmowy z tobą i twoich tweetów, jest. Pierwsza z tych scen będzie na pewno dość zaskakująca, ale muszę Ci się przyznać, że nie mogę się doczekać.
    Powodzenia w dalszym pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
  4. proszę napisz jak najszybciej dalszą część *-*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy