8 lip 2015

[HunHan] We Are Hight, Small Town, American Light







we are hight, small town, american light; hunhan; nc-17; romans; smut
inspirowane   piosenką 
2,5k słów







     Lato było gorące. Chłodne noce zasypywały nasze wspomnienia. Uczucie miłości, wolności, zabawy i bycia kimś - to było cudowne. Tak bardzo cudowne jak tamte lato roku 1968, kiedy godziny liczyłem w wypalonych papierosach, a minuty w przyśpieszonych oddechach. 

     Kiedy wszedłem do klubu, było już po północy. Ludzie bawili się w rytm jakiś starych piosenek, powietrze było pełne zapachu piwa, dymu tytoniowego i potu. Ale to było w tym wszystkim najlepsze. Najlepsi też byli ludzie tamtych nocy - szaleni i upici do upadłego, ale tak bardzo wspaniali, że można było za tym tęsknić.

     Usiadłem przy drewnianym barze, kiedy poznałem rudą czuprynę jednego z moich przyjaciół, który przyprowadził mnie tej nocy tutaj. Gdyby nie on prawdopodobnie znów siedziałbym w domu, czytał książkę i budował drewniane samoloty. 

-A jednak przyszedłeś. - wykrzyknął Chanyeol przekrzykując zgiełk muzyki i krzyku ludzi. Podał mi jakąś szklankę  z napojem, ale odstawiłem ją szybko. Dziś byłem trzeźwy.

-Ciężko było tego nie zrobić, jeśli trułeś mi głowę na ten temat jakiś tydzień. - odburknąłem, ale prawda była taka, że nie byłem zły. Ja się nie złościłem.

-Wiesz, Luhan, po prostu mam dość patrzenia jak siedzisz w domu i marnujesz się i kurwa starasz się być tym idealnym synkiem dla swoich rodziców, ale i tak oboje wiemy, że nim nie będziesz. - prawie wykrzyknął, ale zaraz potem wstał i chycił moją dłoń ciągnąc mnie gdzieś głębiej, do tłumu ludzi.

-Przyszło trochę kumpli Baekhyuna. Musisz ich poznać.

     Jęknąłem w duchu. Chanyeol i Baekhyun byli parą. Właściwie nie pamiętam, kiedy się zeszli, ani kiedy to wszystko się z nimi zaczęło. Nawet mnie to nie obchodziło. Byłem egoistą i inni ludzie zawsze byli jacyś fe.

     Przebiliśmy się przez tłum tańczącej masy biologicznej i wpadliśmy na korytarz, który był prawie pusty. Chan szedł prosto przed siebie, ciągnąc mnie, aż dotarliśmy do jednego z pokoi. To zabawne, iż pomyślałem od razu o tym, że ludzie w takich miejscach się pieprzą. 

     Rudowłosy chłopak otwarł drzwi i to nie jest jedna z tych historii, kiedy dziewczyna  z dobrego domu poznaje złego chłopaka, naprawdę nie jest to jedna  z tych historii, spokojnie. 

     Przyjaciele Baekhyuna, z nim samym na czele byli już trochę wstawieni. Sam Baekhyun leżał na ziemi, paląc jakiegoś draga i wyglądał przy tym tak komicznie, że prawie zacząłem dusić się ze śmiechu. Chłopak miał dziwną twarz. 

     Reszta też nie wyglądała lepiej, siedzieli mając w jednej ręce piwo, a w drugiej szluga. Dobrany obrazek.

-Chanyeol! - krzyknął jedne z nich, kiedy tylko zorientował się, że ktoś wszedł. Baekhyun od razu podniósł się i rzucił się na swojego chłopaka, i aż musiałem zamknąć oczy, bo lizanie się w miejscach publicznych było fe, z resztą jak cały świat i wszyscy ludzie. Nienawidziłem ich.

-To jest Luhan. - przedstawił mnie Chanyeol, kiedy tylko Baekhyun się od niego oderwał. 

     Wszyscy rzucili niedbałe “cześć”, a ja zostałem pociągnięty do środka. Usiadłem gdzieś między jakimś blondynem, a gościem, który już całował podłogę. Zawsze mogło być gorzej, tak?

     Ktoś podał mi butelkę piwa korzennego, a ktoś inny zaproponował papierosa. Zapaliłem go i od razu wziąłem duży łyk piwa. Pieprzyć to, że wrócę do domu za kilka dni, bez pieniędzy przy sobie i pewno wykorzystany na wiele sposobów.

     Tamte lata były najlepsze. Miałem pewność, że gdyby ktoś za kilkadziesiąt lat spytał mnie jak było kiedyś, odpowiedziałbym, że wspaniale. Nie wahałbym się. I choć byłem nad wyraz złym człowiekiem, to życie w tego typu społeczeństwie sprawiało mi niebywałą frajdę. 

-Wiecie, chcę się oświadczyć Baekhuynowi. - wyznał Chan biorąc łyk czegoś.

     Wszyscy wydali z siebie dźwięk oburzenia, co zabrzmiało raczej jak wycie rannego oposa, ale było skuteczne jak na tego idiotę.

-No co?! Chcę z nim spędzić całeee moje życie. Muszę za niego wyjść, tak? 

     Baekhyun pisnął z podekscytowania, a ja cofnąłem odruch wymiotny, podobnie jak wszyscy zgromadzeni w tym pokoju, który swoją drogą był przytulnym miejscem, jeśli chodzi o pokój do pieprzenia obcych ludzi na imprezie. 

     Jedyne, co zapamiętałem z tamtej nocy to mucha, która krążyła koło lamy i otumaniona smrodem papierosów tłukła się o żarówkę. Ah, no i zapamiętałem też jego. 

     Kiedy drzwi się otworzyły, akurat wpatrywałem się w muchę. Stanął w nim chłopak, był wysoki, z czarnymi włosami, głupim uśmiechem i ciemnymi oczyma. Nawet na nikogo nie spojrzał, tylko idąc w głąb pokoju kopnął Baekhyuna, który wciąż leżał na ziemi liżąc się z Chanem. 

-Sehun! Weź, spierdalaj. - głos Baekhyuna był zbyt wysoki i aż miałem ochotę zatkać uszy, bo jego jazgot tylko bolał. 

     Ciemnowłosy chłopak usiadł obok mnie, choć byłem w stanie potwierdzić, że nawet nie wiedział, że jestem tym kim jestem, bo na niego nie patrzał. Otworzył butelkę piwa i zapalił papierosa, nic nowego. Prychnąłem w myślach, bo był po prostu kolejnym człowiekiem którego nie lubię. Nienawidziłem ludzi, tak. 

     Pół godziny później musieliśmy się pozbyć naszej kochanej pary, ponieważ prawie zaczęli się pieprzyć na środku pokoju. Kiedy już zniknęli  z zasięgu naszych oczu zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Każdy opowiadał jakieś głupie historie o przypadkach z dziewczynami, chłopkami, nowym samochodzie, czy motorze. Rozmawialiśmy o tym o czym rozmawiały nastolatki  w 1968 roku. 

-Jesteś nowy? - usłyszałem ciepły głos obok siebie, a kiedy odwróciłem głowę, aby spojrzeń na ciemnowłosego chłopaka, który wypalał któregoś z kolei papierosa.

-Można tak powiedzieć. - odpowiedziałem przyglądając mu się. 

     Był przystojny. Blada cera idealnie kontrastowała z ciemnym światłem jarzeniówki.

-Zabawne. - uśmiechnął się lekko.

-Dlaczego?

-Tak po prostu. Często tu bywasz?

     Zmrużyłem oczy na jego pytanie. Właściwie, nie musiałem kłamać. Nie w takiej sytuacji.

-Można powiedzieć, że nie. Znaczy, nie często, a ty? - uśmiechnąłem się. Nie zaszkodzi być miłym.

-A jak sądzisz?

-Cóż, sądząc po twoim wyglądzie, to dość często. - uciąłem chcąc zobaczyć jak się zachowa. Był w pewien sposób intrygujący.

-Sądzisz, że jestem aż tak przystojny? - wybuchnąłem śmiechem słysząc jego odpowiedź na moją docinkę. - Jestem Sehun. 

-Luhan. - chwyciłem jego dłoń, które była ciepła i delikatna. 

     Niewiele pamiętam z tego co działo się później. Chyba byłem  z nimi jeszcze troszkę, a potem wróciłem pieszo do domu. Byłem już lekko wstawiony i przesiąknięty zapachem potu i fajek. Niebo tamtej nocy było piękne. Gwiazdy świeciły niebywale mocno tworząc ludzkie historie zapisane, schowane gdzieś w kąt jutrzejszych wspomnień. A powietrze...powietrze pachniało ciepłem lata i moim własnym strachem przed przyszłością.

     Tamtej nocy po raz pierwszy śniłem o Sehunie.






     Dwa tygodnie później, kiedy temperatura dobiła niewyobrażalnych cyfr, wiatr zleniwiał się do takiego stopnia, że drzewa zastygły  w miejscu. Synoptycy ostrzegali przed wysokimi temperaturami w radiu, a ja leżałem na podłodze mojego pokoju, cały spocony, w samych spodenkach. 

-Kochanie, potrzebuję kilka rzeczy z supermarketu. Proszę cię zejdź na dół, pójdziesz na zakupy. 

     Jęknąłem i przewróciłem się na brzuch. Dlaczego moja matka była tak natrętna?

     Zakulałem się na dół prawie się włócząc. Mama uśmiechnęła się na mój widok, zamykając lodówkę i wyciągając z niej mleko.

-No choć, choć, Luhan. Dobrze zrobi ci wyjście z domu. 

-Jesteś pewna? Tam jest z pięćdziesiąt stopni. - znów jęknąłem żałośnie opierając głowę o jej ramię. Chwyciła mój kark od tyłu przytulając mnie mocno. 

-Oj tam, trochę słońca ci nie zaszkodzi. I ubierz się. - wskazała dłonią na listę z zakupami i podała mi szmacianą torebkę. - I nie zapomnij wyrzucić śmieci! 

     Pocałowałem ją w policzek i poszedłem do holu, aby ubrać na siebie jakiś bezrękawnik, chwyciłem listę i wyszedłem na rzeź.





     Miasteczko w którym mieszkaliśmy było spokojnym miejscem. Mało ludzi, kilka domów, wszyscy się znali.  Znaczy., nie wszyscy, trochę przesadziłem, bo domów było wiele, ale po prostu mieszałem na zadupiu.

     Idąc ulicą, przyglądałem się ludziom. Jedni myli samochody, drudzy roboli grilla, a jeszcze inni leżeli na ogródku i się opalali. To lato było pełne wspomnień.

     Kiedy dotarłem do miejscowego “supermarketu” ja to nazwała go moja mama, dotarło do mnie, że zaraz będzie mi zimno, bo klimatyzacja robiła swoje. I nagle zapragnąłem spędzić w tym sklepie całe swoje wakacje, bo nie naraziłbym się na te głupie słońce.

-Dzień dobry, Luhan. - przywitała mnie sprzedawczyni. Uśmiechnąłem się do niej.

     Nie lubiłem ludzi. Znaczy, to nie tak, że byli jacyś aż tak bardzo źli, ale...byli wkurwiający. Mój ojciec potrafił czepiać się mnie o byle gówno i to właśnie dzięki niemu wyrobiłem sobie opinię na temat całego wszechświata. Byłem aroganckim dzieckiem, kochałem tylko swoją matkę i nikogo innego. Reszta mogła się śmiało pieprzyć. Nie miałbym nic przeciwko.

     Chodziłem po chłodnym sklepie, wrzucając do metalowego koszyczka wszystko, co było na liście, dorzuciłem jeszcze paczkę fajek i poszedłem do kasy. Zanim sprzedawczyni zdążyła wszystko skasować mój wzrok rozpoznał za szybką kogoś znajomego. Obok drewnianej ławki stał Jongin i koleś z imprezy. Czarnowłosy irytujący idiota. 

     Zapłaciłem i wyszedłem szybko, zastanawiając się co oni razem robią i czy się znają, wyglądało na to, że tak; ta myśl wywołała we mnie jakieś dziwne, złe emocje. Jednak kiedy wyszedłem ze sklepu był tam tylko Jongin, palący papierosa. Czarnowłosy chłopak zniknął.

-Cześć. - przywitałem się z Jonginem, a on po prostu podał mi papierosa i ogień. 

-Co tam u ciebie, Luhaniee? - oparł się betonowy słup i uśmiechnął zaciągając się. 

-Cóż, biorąc pod uwagę, że wkurwia mnie cały świat, to nawet spoko leci, dobrze że pytasz. A tak swoją drogę, kim był ten chłopak?

     Jongin zmrużył oczy bacznie mi się przyglądając.

-Sehun?

-Mhm.

-Koleś wprowadził się niedawno, a co? 

-Nic. - uśmiechnąłem się z dumą. 


     Wtedy po raz drugi śniłem o Sehunie.






     W ostatni dzień lipca zostałem zaproszony na ognisko nad przystanią, pół godziny drogi od domu. Moja mama specjalnie zarezerwowała mi jakiś motel, abym nie spał po nocach na plaży, ale ja i tak byłem pewny, że skończę z tymi debilami, co gorsze - może i nawet w samym morzu. Kiedy dojechałem na miejsce była dopiero osiemnasta. Pierwszą informacją jaka mi podano było to, że Baekhyun i Chanyeol  się zaręczyli, na co tylko przewróciłem oczyma. Debile.

     Potem dostałem coś do picia i któryś z kumpli rozpalił ognisko. 


     Zatoka była miejscem gdzie większość młodych ludzi spędzała swój czas. Można było się wyszaleć, dobrze zjeść i  porządnie napić. Nikt nas nie pilnował, nikt nie kontrolował. Byliśmy tylko my i nasze młodociane szaleństwa. 

     Wśród ludzi, których było chyba z trzynastu, poznałem Jongina, który pewnie przy włóczył się tu z jakąś laską. Poznałem też jego. Miał na sobie dżinsową kurtkę, obcisłe spodnie, a włosy były roztrzepane przez wiatr w nieładzie. Wyglądał typowo, ale w jakiś sposób, polubiłem to. 

     Kiedy zaszło słońce, piliśmy, jedliśmy smażone ryby i pieprzyliśmy o ślubie naszej kochającej się pary. 

     Miło było jednak to jak złapałem Sehuna na tym, że się na mnie patrzy. Udawałem wtedy, że doskonale o tym wiem i że ma odpuścić, bo nic z tego, ale im bardziej czułem na sobie jego wzrok, tym bardziej chciałem go stąd zabrać i uciec gdzieś z nim z dala od bandy tych debili. 

     Skłamałbym, że nie poczułem ukłucia zazdrości, kiedy Jongin położył dłoń na jego udzie. To było takie typowe uczucie i wkurwiłem się na siebie, że to w ogóle czuję, bo nie było to w moim stylu.






-Luhan. 

     Kiedy usłyszałem jego głos za moimi plecami, poczułem jak przez moje ciało przebiega tysiąc dziwnych słów i miejsc, w których powinienem być, ale nie byłem, ponieważ należałem do tego miesjca i do niego. Wiedziałem to od początku. 

-Sehun.  - uśmiechnąłem się ironicznie, czując jak mokną mi buty, ponieważ odszedłem trochę od ogniska, aby pospacerować w samotności i poczuć.

-Co tam u ciebie? - zapytał, patrząc na spokojne morze. 

-Nawet w porządku, a u ciebie? - zabrzmiałem miło i to nie było coś, czego oczekiwałem od samego siebie. 

     Uśmiechnął się. 

-A jak myślisz? 

-Przystań zadać te pytanie, to irytuje. - rzuciłem, bo naprawdę mnie to wkurzało. 

     Zaśmiał się melodyjnie. 

     Zostawiłem go w tyle, ruszając przed siebie plażą. Oczywiście, że poszedł za mną. 

-Wiesz, co, Luhan?

-Hm? - dorównał mi kroku.

     W mroku nie mogłem go aż tak dobrze dostrzec, ale jego oczy lśniły jak światła nad amerykańskimi, małymi miasteczkami.

-Sądzę, że powinniśmy wracać. - słyszałem jak wyrzucił papierosa na mokry piasek.

     Cisza była uspokajająca. W oddal tylko słuchać było krzyki bandy przy ognisku. 
Przystałem i spojrzałem na niego. 

-Naprawdę chcesz wracać?

     Zawahał się, przyglądając mi się. Czułem jakby próbował mnie odczytać. Swoją drogą bardzo dobrze mu to poszło.

     Kiedy zrobił krok  w moją stroną, wziąłem głęboki oddech mokrego powietrza. Było czyste i pełne wspomnień.

-Nie wiem. - wyszeptał podchodząc tak blisko mnie, że czułem jego oddech na policzku. Uśmiechałem się delikatnie.

-Nie chcesz. - odpowiedziałem za niego, a potem nachyliłem się, aby dotknąć jego ust moimi. 

      Jęknął cicho, gdy chwyciłem kołnierzyk jego kurtki przyciągając go jeszcze bliżej, poczułem jego język, który delikatnie pieści moje podniebienie. 

     To nie był idealny pocałunek. Był mokry, gwałtowny, ale perfekcyjnie zaplanowany. 

      To wszystko było zaplanowane od dnia, kiedy wszedłem do klubu. 

      Cała nasza znajomość była zaplanowana. 

     Jego dłoń wsunęła się pod moją bluzkę szybko i pewnie. Sądzę, że on naprawdę był nas pewny w tamtej chwili.

     Przeniosłem ręce z kołnierzyka na jego szyję, jęcząc cicho w jego usta. Pociągnąłem go za sobą na piasek mokry od diamentowej wody. 

     Położyłem się, czując przenikliwe zimno morskich prądów pod moimi plecami. Sehun zaśmiał się cicho widząc mój pośpiech, kiedy chwyciłem jego kurtkę i zacząłem ją z niego ściągać. Pomógł mi zrzucić ją z siebie nie przerywając pocałunku. 

     Kiedy jego usta znalazły się na mojej szyi zacisnąłem w pięści jego koszulkę i westchnąłem mocno. Powietrze, które dostało się do moich płuc było przyjemnie zimne. Jego dłonie sprawie ściągnęły ze mnie białą koszulkę i wędrowały po moim ciele szukając wrażliwych miejsc. 

     Sehun pachniał tamtej nocy papierosami, jak ja, alkoholem i czymś co miałem w moje głowie przed długie tygodnie. Pachniał miłością. I choć ciężko to opisać zwykłemu człowiekowi, on naprawdę tak pachniał. Tamtej nocy pachniał również czym jeszcze - słońcem. Wprawdzie nie ma pojęcia jak pachnie słońce, ale zapewne, gdyby pachniało, to był by to właśnie ten zapach. 

-Sehun-ah. - wyszeptałem, kiedy naznaczał moje ciało czerwonymi znakami. I wtedy do mnie dotarło, że to tylko przygoda na jedną noc i aż robiło mi się smutno, naprawdę, kurewsko smutno. 

     Uśmiechnął się dmuchając na moją skórę. Jego dłoń powędrowała do moich spodni, odpinając pasek. 

     Przygody na jedną noc zawsze kończyły się tak samo.

     Wplotłem dłonie w jego miękkie włosy ściskając je mocno, kiedy poczułem jego rękę pracującą na moim penisie. 

     Przygody na jedną noc to złamane serce.

-Błagam. - ruszyłem się gwałtownie.

     Spojrzał na mnie, a jego czy wciąż błyszczały.

-O co? - uśmiech grał na jego ustach i miałem ochotę dać mu w twarz. 

-A pieprz się. - powiedziałem czując narastającą frustrację. Chciałem go, szybko.

-Chyba bardziej trafnie było by “pieprz mnie”, księżniczko. 

-Sehun. - ostrzegłem i zacząłem  odpinać jego spodnie. Pocałował mnie mocno i z niewyobrażalną  pasją.

     Chwile później był już we mnie. Tamtej nocy kochaliśmy się tak mocno, ekscytująco i wspaniale, że nie byłem w stanie złapać oddechu. 

     Tamtej nocy również coś sobie uświadomiłem, kiedy po raz ostatni go całowałem dochodząc z jego imieniem na moich ustach. Uświadomiłem sobie że już nigdy go nie zobaczę. 






     Miesiąc później temperatura lekko zmalała. Ale wszyscy byli przejęci tym, że zaczyna się szkoła. A ja tylko liczyłem godziny w wypalonych papierosach, a minuty  w przyśpieszonych oddechach.

     Ostatniego dnia sierpnia, moja mama wyszła do pracy bardzo wcześnie, a ja zapisałem na kartce moje obliczenia.

720 wypalonych papierosów.
43200 przyśpieszonych oddechów.

    Zbiegłem na dół, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem je bez żadnej nadziei na zmianę ludzkości w mniej irytujących ludzi.

-Sehun?

-Piąta czterdzieści osiem nad ranem, 30 sierpnia 1968 roku. - wyszeptał.

-Co? - spojrzałem na niego niezrozumiale. 


-Moment,  w którym zrozumiałem, że cię kocham.  






A/N: Z góry przepraszam za błędy. To "coś" napisałam kompletnie pod wpływem chwili, jakąś godzinkę temu skończyłam. Zajęło mi to trzy, cztery godziny. Nie jest jakieś wybitnie wspaniałe, ale jest takie...moje. Tak, moje, właśnie. Chcę też Wam podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem SOB. W niedzielę wyjeżdżam nad morze, ale obiecuję, że przed tym jeszcze coś dodam, naprawdę, obiecuję. I liczę na Wasze opinie, choć to "coś" nie jest aż tak warte uwagi, ale JEST MOJE, więc... ☻ 


16 komentarzy:

  1. aaaaach, zapłakałam bardzo głośno nad tym tekstem. bardzo, bardzo głośno.
    papierosy, piwo, seks na jedną noc i morze - to połączenie, które trafiło prosto we mnie i moje serce i naprawdę czuję się bardzo źle po przeczytaniu tego. ale w, paradoksalnie, dobrym tego słowa znaczeniu. no proszę. :<
    ''Byłem egoistą i inni ludzie zawsze byli jacyś fe.'' zaszlochałam hardo od razu jak to przeczytałam. to zdanie jest niby takie proste, ale równocześnie takie... takie mówiące więcej niż tysiąc albo sto tysięcy słów, naprawdę.
    i mucha. ta mucha też mnie urzekła, nie mam pojęcia czemu. ale obserwowanie w jednym momencie muchy i w następnym wejście Sehuna naprawdę mi się spodobało.
    I JUŻ NAWET NIE WSPOMNĘ O LEŻĄCYM, MOKRYM HANIE W SAMYCH SPODENKACH, BO TO MNIE PO PROSTU POGRĄŻY. TO MNIE POGRĄŻYŁO JUŻ W MOMENCIE, W KTÓRYM TO SOBIE WYOBRAZIŁAM.

    cieszę się też, że obyło się bez rozwiniętych scen smuta, bo nie przepadam, ale przeczytam, jeśli już się nawinie, bo omijanie tekstu w opowiadaniu jest tak samo fe jak ludzie dla Luhana. no i właśnie, Luhan. kocham, jak ludzie przedstawiają go pod różnymi osobowościami w opowiadaniach. mogę dzięki temu spojrzeć na niego z innej perspektywy i to jest super. :< i on tutaj też był naprawdę super, miał w sobie po prostu coś, co mnie urzekło, bo był taki zwyczajny, ale niezwykły jednocześnie i po prostu to kocham. i nie był rumieniącą się małą dziewicą, a to +50 do mojej miłości.
    i końcówka mnie zabiła, bye.

    no i co? wykonałaś kawał dobrej roboty.
    yume.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moze Nie jestes tego swiadoma ale wlasnie Dalas mi najlepszy prezent na urodziny.
    Uubiony paring, cudny tekst, miliony feelsow.
    Koncowka przebija wszelkie normy i zabila mnie dokladnie 5 minut temu. Caly czas nie moge sie pozbierac.
    Powien tylko Dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak w innych miejscach nad morzem ale u mnie w Kołobrzegu właśnie zepsuła się pogoda więc masz nie najlepszy moment na wyjazd nad morze. xD Jednak życzę ci żeby pogoda w trakcie twojego wyjazdu była dobra. Co do opowiadania, przyznam, może nie było to coś niesamowicie "wow" (przynajmniej dla mnie) ale było na swój sposób serio... chciałam napisać fajne i ciekawe ale to chyba nieodpowiednie słowa, nie wiem jakie słowa by tu pasowały. xD Najbardziej jednak chyba spodobała mi się końcówka. Była... urocza? Tak, urocza to chyba dobre słowo. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ja cię naprawdę uwielbiam za te ficzki, ale irytuje mnie zawsze twoje "patrzałem". jest to oczywiście poprawna forma, jednak zdecydowanie przestarzała D:

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, to było piękne. Tylko tyle powiem.
    Ah, no i miłego wyjazdu!

    yehetasshole.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham <3
    Skąd Ty bierzesz pomysły na te wszystkie opowiadania? No kurcze, aż zazdroszczę, to jest naprawdę dobre. Zauważyłam tam kilka powtórzeń i literówek, ale to nic, bo tekst jest świetny. Luhan taki wkurwiony na cały świat a Sehun... W ostatniej scenie taki romantyczny. ;)
    Proszę o więcej takich ff.
    Czekam na SOB. Miłych wakacji. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę ładny one shot i skomentuję go krótko, bo zaraz wychodzę z domu, a potem wiem, że nie będzie mi się chciało. Cóż, kocham lata 20, 50, 70, 90 i wśród nich znajdą się również 60. Muszę je kochać, bo sama też zabrałam się za pisanie ff w tym czasie. Wgl zauważyłam, że one shoty i w ogóle opowiadania umieszczony w dawnych latach, mimo że z najprostszą fabułą, mają w sobie niezwykłą magię, fascynują i tak wdzierają się w pamięć, że później nie potrafisz o nich zapomnieć. Mają coś takiego niezwykłego w sobie i to najfajniejsze. Ten one shot również, chociaż szkoda, że jest taki króciutki :c Ale pociesza mnie fakt, iż niemal jestem pewna, że napiszesz coś jeszcze w takim stylu, bo jak wspomniałaś, to cała ty.
    Pojawiło się trochę błędów, ale jak przeczytasz powoli tekst, to myślę, że je wyłapiesz, bo nie były jakieś takie bardzo poważne. W każdym razie dzięki za one shota, umilił mi ranek! :D

    ps. też kocham Zelle Day, ma cudowne piosenki <3 ale to ff wręcz musiałam czytać przy piosenkach Lany ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przybyłam!
    Ten shocik był przyjemny, tak jak uważam, miał swój specyficzny klimat, tak.
    Kocham go, ok? ;c
    Pomimo, że od pewnego czasu hunhan mi nieco zbrzydł i ciężko mi się czyta, to połknęłam szybciutki i się chyba w tym tekście zakochałam. Wyczuwam tu delikatną woń swojego życia, bo zabawa młodych ludzie i to, jak to pisywałaś nasunęło mi wspomnienia z wcześniejszych lat mojego życia.
    Tak jak Ci pisałam, takie z pozoru głupie pomysły są po prostu piękne. Ten teksty był piękny.
    Pozdrawiam i życzę weny oraz zdrowia.
    Kc ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Codziennie wchodzę na twojego bloga z nadzieją na jakikolwiek nowy post.
    *^* zawsze nie mogę się doczekać nowego SOB i szczerze myślałam, że po przeczytaniu tego będę rozczarowana. Ale tak nie jest. Takie krótkie coś, a jak mnie urzekło *-* cudne.. Serio
    WENY ~ i dobrych wakacji :}
    Mam też nadzieję, że kiedyś jeszcze pojawi się na tym blogu 'coś' w stylu CTO <3
    Ciał~~

    OdpowiedzUsuń
  13. Teraz to mam ból tyłka, że dopiero dzisiaj odczytałam wiadomość od ciebie >.<
    Wiedziałam, że akcja będzie działa sie w latach 60 :') telepatia chyba
    Seksy na plaży.................. mame kupuj wszystko co drogie D:
    Końcówka................................................................ aż prawie pokwiczałam sie przez Sehuna to było takie "...idk..." D:
    Teraz tylko czekam na "htts" bo czuje w kościach że to będzie hdisbkshidsjbd :'))
    no i SOB (͡° ͜ʖ ͡°)
    weny unnie~~~~~~ (nie, to nie jest podryw na "unnie" XD )
    /Miyuki (͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  14. O jezu, to było piękne i w pewien sposób słodkie/urocze? Nie wiem jak to określić bo to nie był żaden fluff, no ale ten shot był po prostu cudny. Strasznie mi się podoba ta lekkość która mi towarzyszyła podczas czytania, a tak po za tym myślałam, że źle się skończy ten ficzek i tu bum piękne zakończenie. Świetna praca! Oby więcej takich (nadal nie wiem jak to określić, ale jest serio boski ten one shocik) Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojeju to było takie słodkie ...a ta końcówka boska jak Sehun powiedział mu godzinę i datę czasu gdy go pokochał... jesteś cudowna tak samo jak to opowiadanie ~~~훈 한 ♡

    OdpowiedzUsuń
  16. jezu chryste ty nawet nie wiesz jak ja cię kocham za ten styl pisania jesteś cudowna i tak jak pisały dziewczyny wyżej seks plaża papierosy piwo trafia do mnie jak najbardziej.. dzięki tobie też polubilam czytać takie typowe 'ze starszych lat' jezu.. to całe 1968 kocham *-* czekam z niecierpliwością na dalsze dzieła. zdrowia weny i chęci~
    http://cocktailjoy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy