♥
-Luhan?
Moment, w którym obudził mnie głos Sehuna był tym jednym z najpiękniejszych momentów w moim życiu. I sądzę, że przeznaczeniem było, abym pamiętał go na zawsze.
-Jak się czujesz? - jego dłoń spoczęła delikatnie na moim zimnym czole. Przez moje ciało przeszedł prąd.
-W miarę dobrze. - odpowiedziałem, lecz wciąż nie otworzyłem moich śpiących powiek. Było mi zbyt dobrze.
-Cieszę się, ponieważ chciałem cię gdzieś dziś zabrać i tutaj twoje zdrowie stanowi ważną kwestię. - pocałował mój policzek.
Trochę było to dziwne. Gdzie mieliśmy jechać? Na kolację? Może na jakieś ważne spotkanie? Albo...?
-Muszę mieć pewność, że nie masz w zamiarze mdlenia, czy tego typu defekacji. - mogłem usłyszeć rozbawienie w jego głosie.
Otworzyłem oczy i zaśmiałem się głośno. Czy to właśnie nosi miano szczęścia? Kiedy ktoś jest przy tobie, a ty czujesz się jakbyście razem mogli podbić cały świat? Jeśli tak, to byłem niesamowicie szczęśliwy, tak. Bez dwóch zdań.
-A gdzie się wybieramy?- zapytałem powoli wstając.
-Zobaczysz. To niespodzianka.
-Ważna?
-Bardzo.
Kochałem go. Nikt nie nauczył mnie znaczenia słowa “miłość”, ale to właśnie było to - miłość. Chcąc nie chcąc. Być może uczucia, które żywiłem do Sehuna były bardzo silne. Być może...być może były również destrukcyjne. Nie, one na pewno były destrukcyjne. Musiały takie być. Zawsze takie były, ale dzięki momentom uśmiechu prawie tego nie dostrzegałem.
To głupie jak krótka chwila szczęścia potrafi zaćmić wszelkie złe uczucia.
Podczas śniadania z Sehunem prawie topiłem się ze szczęścia, Choć to określenie brzmi abstrakcyjnie, to tak właśnie było. Cieszyłem się jak dziecko, kiedy owinął mnie kocem i zaniósł do kuchni, abym spokojnie poczekał i przyglądał się jak przygotowuje dla nas śniadanie. I coś w sposobie w jakim się do mnie uśmiechał mieszając coś na patelni sprawił, że westchnąłem głośno.
-Czy ty się ze mnie śmiejesz? - zapytał z zdziwioną miną.
-Nie. - uśmiechnąłem się szeroko. - Ja po prostu lubię się przyglądać, gdy robisz takie zwykłe rzeczy, wiesz. Właśnie jak robienie o poranku śniadania.
-To nie pierwszy raz.
-Niby tak. - westchnąłem teatralnie- Ale wiesz, każdy raz jest tak samo piękny i wspaniały jak gwiazdy na niebie o pełni Księżyca.
-Błagam, nie baw się w Szekspira. - zaśmiał się ze mnie.
Dla niego mogłem być nawet Johann Wolfgang von Goethe.
-Dlaczego jedziemy do ciebie? - zapytałem zdziwiony, kiedy samochód wjechał w dobrze znaną mi ulicę. - Sehun?
-Miałem Ci coś pokazać, tak? - uśmiechnął się tajemniczo.
-Tak, ale sądziłem, że zabierzesz mnie...nie wiem...daleko…?
Spojrzał na mnie, a samochód stanął na dużym parkingu przed jego domem.
-Oj, LuLu.
Zmarszczyłem tylko nos w frustracji.
Wysiedliśmy, a ja znów zacząłem się zachwycać tym, jak wspaniały był jego dom. Znaczy rezydencja, czy coś. W sumie, gdybym był tak bogaty jak Sehun pewnie też bym tak mieszkał, choć wolałbym nie gubić się w swoim własnym ukochanym miejscu. Może Sehun ma wszczepiony gps, czy coś. Zawsze wie, gdzie iść, czy jechać. Ugh, on jest frustrujący. Jak wszystko dokoła, ale w tym pozytywnym znaczeniu.
Podał mi dłoń i uśmiechnął się delikatnie, ale dostrzegłem w jego oczach coś dziwnego. Jakby...strach? Przerażenie? Był zaniepokojony? Zdziwiłem się, ale nie dałem tego po sobie poznać.
Sehun ciągle mnie zaskakiwał, zawsze. Albo to ja po prostu byłem za mało przewidywalny. Kto wie.
Jego apartament był taki jak go zapamiętałem. Duży, stonowany kolorystycznie i pełen...szczęścia? Aż sam zdziwiłem się na to stwierdzenie, które zrodziło się w moim umyśle.
-Luhan, chcę najpierw z tobą porozmawiać. - oznajmił, kiedy weszliśmy do salonu, a żółta psia kulka zaczęła skakać ze szczęścia.
-Ale o czym? - spojrzałem na niego siadając na białej skórzanej sofie. - Coś się stało?
-Tak. Znaczy nie, ale musisz mnie wysłuchać Luhan, dobrze? - usiadł obok mnie i widać było,że naprawdę coś go trapi.
-Słucham.- uśmiechnąłem się lekko, aby zachęcić go choć troszkę.
Może to naprawdę było coś ważnego?
Może coś się stało?
A może...on mnie już nie chce?
Te myśli przelatywały przez moją głowę niezależnie ode mnie. Nie mogłem nic na to poradzić.
-Luhan-ah, widzisz...Chodzi o to, że Ty wciąż mnie dobrze nie znasz i oboje wiemy, że taka jest prawda, ale jezu, walczę ile tylko Bóg dał mi sił. Kiedy wróciłeś do Seulu wiedziałem, że nie mogę już odpuścić, a Ty powiedziałeś, że mnie kochasz i nie mogłem ci tego zrobić. Nie mogłem cię tak po prostu zostawić. To byłoby głupie i kompletnie nie w moim stylu. Poza tym, Boże, powinienem dziękować, że wciąż mnie chcesz, nawet takim jaki jestem…
-O czym ty w ogóle mówisz…? - spoglądałem w jego oczy i naprawdę, to co w nich widziałem mnie przerastało. Strach. On się bał.
Czego?
-Nie przerywaj mi, dobrze? - kiwnąłem głową i chwyciłem jego dłoń, a on splótł nasze palce - Nigdy nie poznasz mnie do końca, ale kiedy mówiłem ci o umowie, kiedy powtarzałem, że jestem niebezpieczny, ty nie uciekłeś. Nie zostawiłeś mnie i wiem, że powiedziałbyś mi teraz, że nie mógłbyś tego zrobić i ja to rozumiem. Nie mógłbyś, bo mnie kochasz i ja też, cholera, czuję coś do ciebie i to mnie przeraża, bo ja nie czuję, nie kocham, ale to jak bardzo mi na tobie zleży, Lu...Ja nie potrafię tego wytłumaczyć słowami, to coś dla mnie nowego i obcego. I przysięgam na boga, że nie będę tego w sobie zabijać, ale… Umowa. Musisz ją podpisać, nie, ja chcę żebyś ją podpisał, Lu. Bez niej nie dam rady, a ty możesz zostać skrzywdzony i...jest jeszcze coś, co muszę ci pokazać.
Mrugnąłem kilka razy w oszołomieniu.
Wstał i pociągnął mnie lekko za sobą.
Szliśmy po schodach, a potem długim korytarzem z białymi ścianami.
Zacząłem się bać, może mniej niż sam Sehun, ale się bałem. Zaczęły mi się pocić ręce.
-Sehun…?
-Shh. - uciszył mnie i zatrzymał się pod jednymi z serii białych drewnianych drzwi. - Luhan, są pewne aspekty o których musisz wiedzieć, jeśli chcesz wplątać się ze mną w taką relację. Musisz. To jak wóz, albo przewóz.
-W porządku, więc…? - przełknąłem głośno ślinę. - Dlaczego tu jesteśmy?
-Wejdź. - uśmiechnął się stało, a potem otworzył drzwi, a ja wszedłem do środka.
Wiecie, ludzie mówią, że nigdy nie poznasz nikogo do końca. Człowiek nie zna sam siebie, a co dopiero poznanie innych ludzi. Oczywiście, że jeśli jesteś z kimś małżeństwem od ponad trzydziestu lat, to po prostu znasz tą drugą osobę, ale czasem się okazuje, że taka osoba ma też drugą stronę, którą poznajesz dopiero po czasie.
Dlatego ja wiedziałem, że Sehun był problematyczny dla mnie, dla ludzi, którzy się nim zachwycali i kiedy dał mi w ręce tą cholera umowę mogłem uciekać, tak. Mogłem zwiać gdzie pieprz rośnie. Tego własnie sam Sehun na początku ode mnie oczekiwał.
Pomylił się jednak, Poniewież ja byłem silny.
Bardzo silny.
Pierwsze, na co zwróciłem uwagę to zapach drewna i skóry. Przypomniało mi się, kiedy byłem mały i razem z mamą chodziłem pomagać u bogatych ludzi. Mama sprzątała, a ja podawałem jej wszystkie potrzebne środki. Tam zawsze czułem ten zapach. Ale tutaj był on przyjemny. Światło było stonowane, subtelne. Jednak w tym pokoju nie było okien. Owe światło było gdzieś ukryte, ale było. Ściny były koloru białego i to tak bardzo białego, że ta biel raziła w oczy. Była czysta, śnieżnobiała. Poczułem się jak w śnieżny dzień, kiedy rodziną chodzi się na zakupy przed wigilią. To było...przyjemne. Ta biel w jakiś sposób kojarzyła się z dobrymi rzeczami. Podłoga ułożona była z ciemnych paneli, które tak idealnie kontrastowały z kolorem ścian. Na ścianie naprzeciwko drzwi zobaczyłem duży drewniany krzyż, przymocowany na kształt litery X. Wykonano go z lakierowanego mahoniu, a na każdym końcu znajdowały się kajdanki. Pod sufitem podwieszono wielką żelazną kratę o wymiarach co najmniej metr na półtora, a z niej zwisały najprzeróżniejsze sznury, łańcuchy i błyszczące kajdany. Na ścianie obok drzwi przymocowano dwa długie, lakierowane, misternie rzeźbione kawałki drewna, trochę przypominające szczeble balustrady, ale dłuższe, a na nich zawieszono zaskakującą kolekcję rózg, pejczy, szpicrut i śmiesznych kijków z piórami. W pobliżu drzwi stała pokaźnych rozmiarów mahoniowa komoda z mnóstwem szuflad wyglądających tak, jakby przechowywano w nich eksponaty w starym muzeum. Przez chwilę zastanawiałem się, co rzeczywiście się w nich kryje. W kącie na końcu pomieszczenia stała ławka obita czerwonobrunatną skórą, a na ścianie obok przymocowano drewniany błyszczący wieszak, który wygląda jak uchwyt na kije do bilardu. Po dokładniejszych oględzinach stwierdziłem, że zamiast kijów znajdują się tam laski o różnej długości i średnicy. W przeciwległym kącie stał solidny, niemal dwumetrowy stół - lakierowane drewno plus rzeźbione nogi - a pod nim dwa taborety.
Ale to łóżko było elementem dominującym w tym pomieszczeniu. Olbrzymi, ozdobnie rzeźbiony mebel w stylu rokoko, z czterema kolumienkami. Wyglądało mi to na koniec dziewiętnastego wieku. Pod baldachimem dostrzegłem kolejne połyskujące łańcuchy i kajdanki. Na łóżku nie było pościeli... jedynie materac obity białą skórą i kilka poduszek z czerwonej satyny. W nogach łóżka, w odległości zaledwie pół metra stała duża kanapa w kolorze ciemnobrunatnym: dokładnie na środku pomieszczenia, przodem do łóżka. Dziwne ustawienie, kanapa naprzeciwko łóżka...? I uśmiechnąłem się do siebie - akurat kanapę uznałem za dziwną, gdy tymczasem to właśnie ona była tutaj najzwyczajniejszym elementem wyposażenia. Uniosłem głowę i spojrzałem na sufit. W różnych odległościach przytwierdzono do niego karabińczyki. Ciekawe po co. W sumie dziwne, ale to całe drewno, białe ściany, nastrojowe oświetlenie i ciemnobrunatna skóra czyniły to pomieszczenie delikatnym i romantycznym. Tylko… chyba trochę w inny sposób.*
Nie boję się.Choć to zbyt błahe określenie. To było zaskoczenie. Bardzo wielkie.
Odwróciłem się cicho i spojrzałem na niego. Stał, wciąż zdenerwowany, opierając się o framugę
białych drzwi. W jego spojrzeniu mogłem dostrzec tyle emocji, że aż mnie to przeraziło. Takie
uczucia nie były w jego zwyczaju.
I coś wewnątrz mnie szeptało mi, że on boi się mnie stracić.
A przecież było na odwrót.
-Luhan…?
Oczekiwał czegokolwiek, aby odetchnąć. Był tym zmęczony.
Ciekawe ile razy już przez to przechodził .Lampka zazdrości uruchomiła się bardzo szybko.
Uśmiechnąłem się lekko i łagodnie.
Zaskoczyłem go bardziej niż kiedykolwiek. Widać było jak bardzo jest zdziwiony moją reakcją, ale co innego miałem zrobić? Już dawno podjąłem decyzję, że zrobię wszystko, aby móc z nim być. Musiało mnie to dużo kosztować, ale nie, ja się naprawdę nie bałem.
Ufałem mu.
Nie skrzywdziłby mnie.
Obiecał.
Gdzieś w głębi mnie wiedziałem jednak, że będę to musiał przemyśleć. Bardzo porządnie.
-Odwieź cię do domu?
Bardzo, bardzo porządnie.
Sehun zamknął drzwi od strony kierowcy zaraz po tym, kiedy ja to zrobiłem. Nie rozmawialiśmy. Sadzę,że jakaś część jego bała się w ogóle odezwać, co było naprawdę niespodziewane. Ale nie mogłem nic na to teraz poradzić. Sam musiałem się uporać z moimi chaotycznymi myślami. Sehun był przecież silniejszy psychicznie ode mnie.Cały czas próbowałem się uśmiechać, kiedy na mnie spojrzał i to jeszcze bardziej go konfundowało.
-Luhan…?
-Hm? - spojrzałem na niego, a światła drogi w centrum Seulu wyglądały tak pięknie nocą.
-Nie lubię, kiedy milczysz. - powiedział spokojnie bez wyrzutów.
-Przepraszam.
-Wiesz, że nie to mam na myśli.
-Potrzebuję czasu. - wyznałem prosto. Nie miałem powodu, aby go zwodzić.
-W porządku. - próbował się do mnie uśmiechnąć, ale wiedziałem, że wcale nie było to dla niego takie łatwe w tej chwili.
Resztę drogi milczeliśmy. Cały czas przyglądałem mu się jak w skupieniu prowadzi samochód i nie mogłem zrobić nic. Ja wiedziałem jaką decyzję podejmę. Sehun był piękny. Z zewnątrz i w wewnątrz również. On był idealny. Może skryty i tajemniczy, ale nadrabiał przystojną twarzą.
Zaśmiałem się w duchu.
Podjechaliśmy pod mój apartament i westchnąłem. Co teraz właściwie będzie? Ja potrzebuję czasu, a on znów zniknie?
Zanim jednak zdołałem zapytać się o coś konkretnego poczułem jego usta na swoich. Boże, jak ja bardzo za nim tęskniłem. Prawie zachichotałem. Wplątałem dłonie w jego włosy i przyciągnęłam jeszcze bliżej siebie pogłębiając pocałunek.
-Luhan-ah…-odsunął się delikatnie, ale wciąż był na tyle blisko, że czułem jego oddech na ustach. - Nie zostawiaj mnie.
Oparłem głowę o jego czoło, przytulając go mocno.
-Nigdy.
*fragmenty Pięćdziesięciu Twarzy Greya, bo nie wiedziałam jak to napisać. xD
Moment, w którym obudził mnie głos Sehuna był tym jednym z najpiękniejszych momentów w moim życiu. I sądzę, że przeznaczeniem było, abym pamiętał go na zawsze.
-Jak się czujesz? - jego dłoń spoczęła delikatnie na moim zimnym czole. Przez moje ciało przeszedł prąd.
-W miarę dobrze. - odpowiedziałem, lecz wciąż nie otworzyłem moich śpiących powiek. Było mi zbyt dobrze.
-Cieszę się, ponieważ chciałem cię gdzieś dziś zabrać i tutaj twoje zdrowie stanowi ważną kwestię. - pocałował mój policzek.
Trochę było to dziwne. Gdzie mieliśmy jechać? Na kolację? Może na jakieś ważne spotkanie? Albo...?
-Muszę mieć pewność, że nie masz w zamiarze mdlenia, czy tego typu defekacji. - mogłem usłyszeć rozbawienie w jego głosie.
Otworzyłem oczy i zaśmiałem się głośno. Czy to właśnie nosi miano szczęścia? Kiedy ktoś jest przy tobie, a ty czujesz się jakbyście razem mogli podbić cały świat? Jeśli tak, to byłem niesamowicie szczęśliwy, tak. Bez dwóch zdań.
-A gdzie się wybieramy?- zapytałem powoli wstając.
-Zobaczysz. To niespodzianka.
-Ważna?
-Bardzo.
Kochałem go. Nikt nie nauczył mnie znaczenia słowa “miłość”, ale to właśnie było to - miłość. Chcąc nie chcąc. Być może uczucia, które żywiłem do Sehuna były bardzo silne. Być może...być może były również destrukcyjne. Nie, one na pewno były destrukcyjne. Musiały takie być. Zawsze takie były, ale dzięki momentom uśmiechu prawie tego nie dostrzegałem.
To głupie jak krótka chwila szczęścia potrafi zaćmić wszelkie złe uczucia.
Podczas śniadania z Sehunem prawie topiłem się ze szczęścia, Choć to określenie brzmi abstrakcyjnie, to tak właśnie było. Cieszyłem się jak dziecko, kiedy owinął mnie kocem i zaniósł do kuchni, abym spokojnie poczekał i przyglądał się jak przygotowuje dla nas śniadanie. I coś w sposobie w jakim się do mnie uśmiechał mieszając coś na patelni sprawił, że westchnąłem głośno.
-Czy ty się ze mnie śmiejesz? - zapytał z zdziwioną miną.
-Nie. - uśmiechnąłem się szeroko. - Ja po prostu lubię się przyglądać, gdy robisz takie zwykłe rzeczy, wiesz. Właśnie jak robienie o poranku śniadania.
-To nie pierwszy raz.
-Niby tak. - westchnąłem teatralnie- Ale wiesz, każdy raz jest tak samo piękny i wspaniały jak gwiazdy na niebie o pełni Księżyca.
-Błagam, nie baw się w Szekspira. - zaśmiał się ze mnie.
Dla niego mogłem być nawet Johann Wolfgang von Goethe.
♥
-Dlaczego jedziemy do ciebie? - zapytałem zdziwiony, kiedy samochód wjechał w dobrze znaną mi ulicę. - Sehun?
-Miałem Ci coś pokazać, tak? - uśmiechnął się tajemniczo.
-Tak, ale sądziłem, że zabierzesz mnie...nie wiem...daleko…?
Spojrzał na mnie, a samochód stanął na dużym parkingu przed jego domem.
-Oj, LuLu.
Zmarszczyłem tylko nos w frustracji.
Wysiedliśmy, a ja znów zacząłem się zachwycać tym, jak wspaniały był jego dom. Znaczy rezydencja, czy coś. W sumie, gdybym był tak bogaty jak Sehun pewnie też bym tak mieszkał, choć wolałbym nie gubić się w swoim własnym ukochanym miejscu. Może Sehun ma wszczepiony gps, czy coś. Zawsze wie, gdzie iść, czy jechać. Ugh, on jest frustrujący. Jak wszystko dokoła, ale w tym pozytywnym znaczeniu.
Podał mi dłoń i uśmiechnął się delikatnie, ale dostrzegłem w jego oczach coś dziwnego. Jakby...strach? Przerażenie? Był zaniepokojony? Zdziwiłem się, ale nie dałem tego po sobie poznać.
Sehun ciągle mnie zaskakiwał, zawsze. Albo to ja po prostu byłem za mało przewidywalny. Kto wie.
Jego apartament był taki jak go zapamiętałem. Duży, stonowany kolorystycznie i pełen...szczęścia? Aż sam zdziwiłem się na to stwierdzenie, które zrodziło się w moim umyśle.
-Luhan, chcę najpierw z tobą porozmawiać. - oznajmił, kiedy weszliśmy do salonu, a żółta psia kulka zaczęła skakać ze szczęścia.
-Ale o czym? - spojrzałem na niego siadając na białej skórzanej sofie. - Coś się stało?
-Tak. Znaczy nie, ale musisz mnie wysłuchać Luhan, dobrze? - usiadł obok mnie i widać było,że naprawdę coś go trapi.
-Słucham.- uśmiechnąłem się lekko, aby zachęcić go choć troszkę.
Może to naprawdę było coś ważnego?
Może coś się stało?
A może...on mnie już nie chce?
Te myśli przelatywały przez moją głowę niezależnie ode mnie. Nie mogłem nic na to poradzić.
-Luhan-ah, widzisz...Chodzi o to, że Ty wciąż mnie dobrze nie znasz i oboje wiemy, że taka jest prawda, ale jezu, walczę ile tylko Bóg dał mi sił. Kiedy wróciłeś do Seulu wiedziałem, że nie mogę już odpuścić, a Ty powiedziałeś, że mnie kochasz i nie mogłem ci tego zrobić. Nie mogłem cię tak po prostu zostawić. To byłoby głupie i kompletnie nie w moim stylu. Poza tym, Boże, powinienem dziękować, że wciąż mnie chcesz, nawet takim jaki jestem…
-O czym ty w ogóle mówisz…? - spoglądałem w jego oczy i naprawdę, to co w nich widziałem mnie przerastało. Strach. On się bał.
Czego?
-Nie przerywaj mi, dobrze? - kiwnąłem głową i chwyciłem jego dłoń, a on splótł nasze palce - Nigdy nie poznasz mnie do końca, ale kiedy mówiłem ci o umowie, kiedy powtarzałem, że jestem niebezpieczny, ty nie uciekłeś. Nie zostawiłeś mnie i wiem, że powiedziałbyś mi teraz, że nie mógłbyś tego zrobić i ja to rozumiem. Nie mógłbyś, bo mnie kochasz i ja też, cholera, czuję coś do ciebie i to mnie przeraża, bo ja nie czuję, nie kocham, ale to jak bardzo mi na tobie zleży, Lu...Ja nie potrafię tego wytłumaczyć słowami, to coś dla mnie nowego i obcego. I przysięgam na boga, że nie będę tego w sobie zabijać, ale… Umowa. Musisz ją podpisać, nie, ja chcę żebyś ją podpisał, Lu. Bez niej nie dam rady, a ty możesz zostać skrzywdzony i...jest jeszcze coś, co muszę ci pokazać.
Mrugnąłem kilka razy w oszołomieniu.
Wstał i pociągnął mnie lekko za sobą.
Szliśmy po schodach, a potem długim korytarzem z białymi ścianami.
Zacząłem się bać, może mniej niż sam Sehun, ale się bałem. Zaczęły mi się pocić ręce.
-Sehun…?
-Shh. - uciszył mnie i zatrzymał się pod jednymi z serii białych drewnianych drzwi. - Luhan, są pewne aspekty o których musisz wiedzieć, jeśli chcesz wplątać się ze mną w taką relację. Musisz. To jak wóz, albo przewóz.
-W porządku, więc…? - przełknąłem głośno ślinę. - Dlaczego tu jesteśmy?
-Wejdź. - uśmiechnął się stało, a potem otworzył drzwi, a ja wszedłem do środka.
Wiecie, ludzie mówią, że nigdy nie poznasz nikogo do końca. Człowiek nie zna sam siebie, a co dopiero poznanie innych ludzi. Oczywiście, że jeśli jesteś z kimś małżeństwem od ponad trzydziestu lat, to po prostu znasz tą drugą osobę, ale czasem się okazuje, że taka osoba ma też drugą stronę, którą poznajesz dopiero po czasie.
Dlatego ja wiedziałem, że Sehun był problematyczny dla mnie, dla ludzi, którzy się nim zachwycali i kiedy dał mi w ręce tą cholera umowę mogłem uciekać, tak. Mogłem zwiać gdzie pieprz rośnie. Tego własnie sam Sehun na początku ode mnie oczekiwał.
Pomylił się jednak, Poniewież ja byłem silny.
Bardzo silny.
Pierwsze, na co zwróciłem uwagę to zapach drewna i skóry. Przypomniało mi się, kiedy byłem mały i razem z mamą chodziłem pomagać u bogatych ludzi. Mama sprzątała, a ja podawałem jej wszystkie potrzebne środki. Tam zawsze czułem ten zapach. Ale tutaj był on przyjemny. Światło było stonowane, subtelne. Jednak w tym pokoju nie było okien. Owe światło było gdzieś ukryte, ale było. Ściny były koloru białego i to tak bardzo białego, że ta biel raziła w oczy. Była czysta, śnieżnobiała. Poczułem się jak w śnieżny dzień, kiedy rodziną chodzi się na zakupy przed wigilią. To było...przyjemne. Ta biel w jakiś sposób kojarzyła się z dobrymi rzeczami. Podłoga ułożona była z ciemnych paneli, które tak idealnie kontrastowały z kolorem ścian. Na ścianie naprzeciwko drzwi zobaczyłem duży drewniany krzyż, przymocowany na kształt litery X. Wykonano go z lakierowanego mahoniu, a na każdym końcu znajdowały się kajdanki. Pod sufitem podwieszono wielką żelazną kratę o wymiarach co najmniej metr na półtora, a z niej zwisały najprzeróżniejsze sznury, łańcuchy i błyszczące kajdany. Na ścianie obok drzwi przymocowano dwa długie, lakierowane, misternie rzeźbione kawałki drewna, trochę przypominające szczeble balustrady, ale dłuższe, a na nich zawieszono zaskakującą kolekcję rózg, pejczy, szpicrut i śmiesznych kijków z piórami. W pobliżu drzwi stała pokaźnych rozmiarów mahoniowa komoda z mnóstwem szuflad wyglądających tak, jakby przechowywano w nich eksponaty w starym muzeum. Przez chwilę zastanawiałem się, co rzeczywiście się w nich kryje. W kącie na końcu pomieszczenia stała ławka obita czerwonobrunatną skórą, a na ścianie obok przymocowano drewniany błyszczący wieszak, który wygląda jak uchwyt na kije do bilardu. Po dokładniejszych oględzinach stwierdziłem, że zamiast kijów znajdują się tam laski o różnej długości i średnicy. W przeciwległym kącie stał solidny, niemal dwumetrowy stół - lakierowane drewno plus rzeźbione nogi - a pod nim dwa taborety.
Ale to łóżko było elementem dominującym w tym pomieszczeniu. Olbrzymi, ozdobnie rzeźbiony mebel w stylu rokoko, z czterema kolumienkami. Wyglądało mi to na koniec dziewiętnastego wieku. Pod baldachimem dostrzegłem kolejne połyskujące łańcuchy i kajdanki. Na łóżku nie było pościeli... jedynie materac obity białą skórą i kilka poduszek z czerwonej satyny. W nogach łóżka, w odległości zaledwie pół metra stała duża kanapa w kolorze ciemnobrunatnym: dokładnie na środku pomieszczenia, przodem do łóżka. Dziwne ustawienie, kanapa naprzeciwko łóżka...? I uśmiechnąłem się do siebie - akurat kanapę uznałem za dziwną, gdy tymczasem to właśnie ona była tutaj najzwyczajniejszym elementem wyposażenia. Uniosłem głowę i spojrzałem na sufit. W różnych odległościach przytwierdzono do niego karabińczyki. Ciekawe po co. W sumie dziwne, ale to całe drewno, białe ściany, nastrojowe oświetlenie i ciemnobrunatna skóra czyniły to pomieszczenie delikatnym i romantycznym. Tylko… chyba trochę w inny sposób.*
Nie boję się.Choć to zbyt błahe określenie. To było zaskoczenie. Bardzo wielkie.
Odwróciłem się cicho i spojrzałem na niego. Stał, wciąż zdenerwowany, opierając się o framugę
białych drzwi. W jego spojrzeniu mogłem dostrzec tyle emocji, że aż mnie to przeraziło. Takie
uczucia nie były w jego zwyczaju.
I coś wewnątrz mnie szeptało mi, że on boi się mnie stracić.
A przecież było na odwrót.
-Luhan…?
Oczekiwał czegokolwiek, aby odetchnąć. Był tym zmęczony.
Ciekawe ile razy już przez to przechodził .Lampka zazdrości uruchomiła się bardzo szybko.
Uśmiechnąłem się lekko i łagodnie.
Zaskoczyłem go bardziej niż kiedykolwiek. Widać było jak bardzo jest zdziwiony moją reakcją, ale co innego miałem zrobić? Już dawno podjąłem decyzję, że zrobię wszystko, aby móc z nim być. Musiało mnie to dużo kosztować, ale nie, ja się naprawdę nie bałem.
Ufałem mu.
Nie skrzywdziłby mnie.
Obiecał.
Gdzieś w głębi mnie wiedziałem jednak, że będę to musiał przemyśleć. Bardzo porządnie.
-Odwieź cię do domu?
Bardzo, bardzo porządnie.
♥
Sehun zamknął drzwi od strony kierowcy zaraz po tym, kiedy ja to zrobiłem. Nie rozmawialiśmy. Sadzę,że jakaś część jego bała się w ogóle odezwać, co było naprawdę niespodziewane. Ale nie mogłem nic na to teraz poradzić. Sam musiałem się uporać z moimi chaotycznymi myślami. Sehun był przecież silniejszy psychicznie ode mnie.Cały czas próbowałem się uśmiechać, kiedy na mnie spojrzał i to jeszcze bardziej go konfundowało.
-Luhan…?
-Hm? - spojrzałem na niego, a światła drogi w centrum Seulu wyglądały tak pięknie nocą.
-Nie lubię, kiedy milczysz. - powiedział spokojnie bez wyrzutów.
-Przepraszam.
-Wiesz, że nie to mam na myśli.
-Potrzebuję czasu. - wyznałem prosto. Nie miałem powodu, aby go zwodzić.
-W porządku. - próbował się do mnie uśmiechnąć, ale wiedziałem, że wcale nie było to dla niego takie łatwe w tej chwili.
Resztę drogi milczeliśmy. Cały czas przyglądałem mu się jak w skupieniu prowadzi samochód i nie mogłem zrobić nic. Ja wiedziałem jaką decyzję podejmę. Sehun był piękny. Z zewnątrz i w wewnątrz również. On był idealny. Może skryty i tajemniczy, ale nadrabiał przystojną twarzą.
Zaśmiałem się w duchu.
Podjechaliśmy pod mój apartament i westchnąłem. Co teraz właściwie będzie? Ja potrzebuję czasu, a on znów zniknie?
Zanim jednak zdołałem zapytać się o coś konkretnego poczułem jego usta na swoich. Boże, jak ja bardzo za nim tęskniłem. Prawie zachichotałem. Wplątałem dłonie w jego włosy i przyciągnęłam jeszcze bliżej siebie pogłębiając pocałunek.
-Luhan-ah…-odsunął się delikatnie, ale wciąż był na tyle blisko, że czułem jego oddech na ustach. - Nie zostawiaj mnie.
Oparłem głowę o jego czoło, przytulając go mocno.
-Nigdy.
*fragmenty Pięćdziesięciu Twarzy Greya, bo nie wiedziałam jak to napisać. xD
♥
A/N: Za błędy przepraszam, ale nie mam głowy do betowania tekstu. Jak już pisałam w notce - nie jest dobrze i ja już nie daję rady. Za dużo rzeczy mnie wkurza i boli. Także, jeśli przerwy między rozdziałami będę długie, nie zdziwcie się. To wszystko wina świata blogsfery i pewnej osoby, która bardzo umiejętnie chce mnie zniszczyć :)))
No i prosiłabym o komentarze, najlepiej od każdego :c To jedyna rzecz, która przywraca mi wiarę w ludzi, naprawdę. I oczywiście, że motywuj bardzo.
Dziękuję. Jesteście najlepsi.
No i prosiłabym o komentarze, najlepiej od każdego :c To jedyna rzecz, która przywraca mi wiarę w ludzi, naprawdę. I oczywiście, że motywuj bardzo.
Dziękuję. Jesteście najlepsi.
Czytam każde twoje opowiadanie, ale naprawdę rzadko komentuję. Zwykle przez to, że nie mam czasu, lub pomysłu na jakiś sensowny komentarz, ale tym razem postanowiłam, że się postaram.
OdpowiedzUsuńKocham każdy rozdział tego opowiadania. Jest to jedno z tych, które najbardziej trafiają w mój gust. Wybrałaś interesującą fabułę, stworzyłaś oryginalnych bohaterów, a do tego masz genialny styl pisania, którego bardzo ci zazdroszczę. Opisy są tak realistyczne, że rozdział wciąga już po przeczytaniu kilku zdań. Prawie każde twoje opowiadanie trafia na moją listę ulubionych opowiadań, do których często wracam i za to właśnie uważam, że jesteś jedną z niewielu oryginalnych, wyjątkowo uzdolnionych autorek.
Życzę ci dużo weny i tego, aby każde Twoje opowiadanie posiadało w sobie tę magię. <3
Nawet nie wiesz, jak bardzo Twój komentarz mnie zmotywował. Po raz pierwszy od tak długiego czasu poczułam się o wiele lepiej. ;; Dziękuję. ♥
UsuńKocham to <3
OdpowiedzUsuńSądzę, że bardziej podobał by mi się film na podstawie tego opowiadania niż 50 twarzy Greya x"DD
Weź napisz kiedyśksiążkę żeby mogli z niej zrobić film xD *moje marzenia* oczywiście z tymi aktorkami którzy są opisani x"D <3
Oglądałabym ;3 hehe
Weny~~~ <3
Haha, ok! Taki film byłby superowi, ok... Boże i te sceny seksu z hunhanami byłyby.....aw. ♥
UsuńKolejny genialny rozdział, brak mi słów by opisać moje uczucia. Jezu chce juz żeby Luhan podpisał umowę, wtedy będzie się dziać^^ *jazboczuch*
OdpowiedzUsuńSpoko, mam w planach tyle smutów, że będziesz miała ich dość x"D ALE POSTARAM SIĘ.
Usuńjuz nareszcie doczekalismy sie nowego rozdzialu <3 ten jakos w szczegolnosci mi sie spodobal, chyba ze wzgledu na niektore slodsze watki. oczywiscie nie moge sie doczekac kolejnego, bo skoro Sehun pokazal mu juz "jego" pokoj to znaczy za zaraz zacznie sie cos dziac :D mam nadzieje ze ta glupia osoba zniknie, bol reki przeminie a Ty bedziesz mogla choc troszke wczesniej tak tylko odrobine dodawac te rozdzialy bo prawie codziennie wchodze i sprawdzam :p pozdrawiam i powodzenia zycze :*
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ! ♥
UsuńAw, dziękuję za nowy, piękny rozdział ♥ Naprawdę warto było czekać! I nie przejmuj się tą osobą (która mam nadzieję prędko zniknie z Twojego życia). Naprawdę, nie zasługujesz na nic innego jak wiele słów wsparcia i pochwały (czasami zachęty do pisania!) więc po prostu odetnij się od negatywnych uwag, bo są bezpodstawne :3 Pozdrawiam i życzę wytrwałości ♥
OdpowiedzUsuńhttp://yehetasshole.blogspot.com/
Staram się bardzo, ale nie jest to aż takie łatwe. Za to czytelnicy strasznie mi pomagają! Dziękuję! ♥
UsuńJesteś kochana...te opowiadanie może trochę krótkie ale nie szkodzi ważne że jest i dziękuję że się poświęcasz dla nas ...w końcu masz coś z ręką a i tak dla nas piszesz ..to co robisz jest cudowne i nie mam jak to opisać ...mam nadzieje że nas nie opuścisz bo bym nie wytrzymała bez twoich opowiadań ...życzę weny zdrowia i ...nie umiem się wypowiadać przepraszam za te wypociny co tu pisze ale staram się coś zawsze napisać by kogoś zmotywować do dalszej pracy sama pisze ff i wiem jak to jest więc pa pa
OdpowiedzUsuńJejku, dziękuję! ♥
UsuńJak tylko zobaczyłam i przeczytałam prolog do tego ff wiedzialam, że się zakocham i miałam rację. Uwielbiam czytać to co piszesz twój styl pisania jest taki, że aż nie chce się oderwać wzroku od ekranu. I mam prośbę nie przemęczaj się, my możemy sobie poczekać trochę na rozdział, zdrowie jest NAJWAŻNIEJSZE !!! I nie przejmuj się nikim my zawsze tu jesteśmy żeby Cię wspierać kochana :3
OdpowiedzUsuńŚciskam cieplutko :))
Już Ci pisałam, co myślę o tym opowiadaniu, ale przed chwilą skończyłam czytać ten rozdział po raz kolejny i..
OdpowiedzUsuńGeez... jestem zła na Ciebie z jakże oczywistego powodu.. otóż filsy ._.
Myślałam, że wykituję, jak to czytałam i kij z tym, że mówie to po raz 63205 XD
Ubóstwiam postać Sehuna (nie, nie tylko dlatego, że to bias) bo bosko go przedstawiłaś. A Luhan? ooo panie, nie ma co zbierać. On to w ogóle miazga, pył wulkaniczny, trzęsienie ziemi, erupcja, dachy pozrywane,tsunami, rzeki łez filsów itd.
Jezu, nie umiem pisać z sensem, wybacz. Dzięki Tobie Grey to nie Grey B|
W każdym bądź razie weny i aby Twoja ręka nie dokuczała :C
/Miyuki
Dziewczyno kochana i najwspanialsza, jedna z bardziej utalentowanych od reszty nie daj się! choć to faktycznie przytłaczające, boli kiedy ktoś robi takie rzeczy, boże to naprawdę okropne to staraj się być silna! nawet nie wiesz jak się ucieszyłam na następny rozdział.. zaglądałam co jakiś czas żebym przypadkiem nie pominęła nowych postów.. rozumiem wszystko - zdrowie, brak chęci, złe samopoczucie, brak czasu - wszystko, ale ja cię proszę tylko nie porzucaj pisania~! może nie jestem tu od początku bo zaczęłam tu aktywnie czytać i zostawiać komentarze w zależności mniej więcej wtedy kiedy tego ficka były 3 rozdziały ;; tak więc myślę, że to już długo.. tak myślę. Uwielbiam twoją twórczość wywołujesz we mnie tyle mieszanki uczuć, że czasami muszę porządnie ochłonąć. Te długie one shoty, coś wspaniałego. Muzyka? perfect. Uwielbiam cię, nawet bardzo. Jakkolwiek to zabrzmi, jestem fanką twojej twórczości. Piszę z konta drugiej autorki z którą pisze własne opowiadania tak więc podpisujemy się jako Lu i Yumi <3
OdpowiedzUsuńżyczę ci jak najlepiej przeżytych dni, w końcu żyje się tylko raz! i dużo zdrowia - będzie się robiło coraz zimniej.
~ http://cocktailjoy.blogspot.com jest już 5 rozdziałów o Kailu, polecam przeczytać fabułę może zainteresuje i zyskam twoją uwagę, rozdziały aktywnie wstawiane.
Dziękuję, że mogę poświęcać czas na czytanie twoich dzieł ♥
Ej wiesz co, ja na miejscu Luhana zapytałabym o co cho z tą kanapą XD Serio. To była moja myśl przewodnia jak kończyłam czytać ten rozdział xd i takie "No dawaj Lu, uśmiechy, uśmiechami ale weź go zapytaj o tą kanapę" itp xd Pozdrawiam i życzę dużo weny! (pamiętaj jesteś świetna i nie daj się nikomu zniszczyć!)
OdpowiedzUsuń